Francois Hollande zapowiada kolejne cięcia w budżecie Pałacu Elizejskiego. Francuski przywódca chce w ten sposób wyrazić solidarność z obywatelami, którzy ucierpieli finansowo z powodu kryzysu.

W przyszłym roku budżet Pałacu Elizejskiego ma zostać zmniejszony o pięć procent. Hollande podkreśla, że już w tym roku udało mu się zaoszczędzić 6 milionów euro dzięki obniżce swojej pensji i zarobków współpracowników (o prawie jedną trzecią) oraz częstszym podróżom pociągami zamiast samolotem.

Widać, że to wielki mąż stanu, który przejmuje się bardziej losem kraju, niż swoją wygodą - mówi korespondentowi RMF FM Markowi Gładyszowi 55-letni paryżanin Christian, który jest zwolennikiem lewicowego prezydenta.

Większość Francuzów uważa jednak, że to "mydlenie oczu", bo kilka zaoszczędzonych milionów euro nie uzdrowi francuskich finansów publicznych. On to robi, żeby zwiększyć swoja popularność w sondażach, bo nie jest w stanie wyciągnąć nas z kryzysu - nawet po ogłoszeniu dużych podwyżek podatków - komentuje z goryczą 42-letni Fabien.

Już ponad dwa miesiące temu temu socjalistyczny premier Francji Jaen-Marc Ayrault zapowiedział największe od 30 lat cięcia budżetowe i podwyżki podatków. Ostrzegł, że w przyszłym roku obywatele i wielkie nadsekwańskie przedsiębiorstwa będą musieli oddać fiskusowi o 20 miliardów euro więcej.

Walka o uzdrowienie finansów publicznych musi być solidarna

Szef rządu wyjaśnił, że w związku z pogłębiającym się kryzysem wszyscy muszą solidarnie walczyć o uzdrowienie finansów publicznych. Reforma fiskalna ma umożliwić w przyszłym roku redukcję francuskiego deficytu budżetowego do 3 procent PKB. Protestują przeciwko temu również związkowcy, radykalna lewica i prawicowa opozycja, według której dodatkowe opodatkowanie dużych przedsiębiorstw i zamożnych obywateli sprawi, że z kraju zaczną uciekać inwestorzy.

Protestują przeciwko zaciskaniu pasa

Po wielkiej demonstracji w Paryżu dwa miesiące temu, w której wzięło udział kilkadziesiąt tysięcy osób, rząd pospiesznie obiecał, że zapowiedziana podwyżka podatków trwać będzie tylko dwa lata. Później obywatele będą dawać fiskusowi mniej pieniędzy. Komentatorzy sugerują, że prezydent François Hollande przestraszył się antykryzysowych protestów. Precz z unijnymi cieciami budżetowymi! Precz z zamykaniem szpitali! Mówimy won tym, którzy chcą decydować o naszym losie na giełdzie! - skandowali ich uczestnicy. Wszędzie widać było portrety socjalistycznego prezydenta w formie listu gończego. Według uczestników demonstracji, Hollande dla państwa jest przestępcą, który gnębi najbiedniejszych.

Nie chcemy dołączyć do listy bankrutujących krajów, takich jak Grecja czy Hiszpania - Unia Europejska nie potrafi wyciągnąć nas z kryzysu! - mówił korespondentowi RMF FM Markowi Gładyszowi młody paryżanin. Protestujemy przeciwko coraz ostrzejszemu zaciskaniu pasa! Tak samo było w Grecji - ludzie zdychają z biedy, a kryzys jest coraz większy! - tłumaczył inny Francuz. Uczestnicy demonstracji sprzeciwiali się ratyfikacji unijnego paktu fiskalnego, który zakłada zaostrzenie w większości krajów Unii Europejskiej dyscypliny budżetowej i który ma ratować pogrążający się w kryzysie euroland. Według sondaży większość Francuzów nie wierzy, że Hollande szybko wyciągnie kraj z kryzysu.