W obliczu trwających od trzech tygodni społecznych protestów lewicowy prezydent Boliwii Evo Morales oświadczył w niedzielę w telewizyjnym przemówieniu, że składa dymisję. Zdaniem opozycji, wyniki niedawnych wyborów, które zapewniły mu reelekcję, są sfałszowane.

Morales poinformował, że wysłał do parlamentu deklarację ustąpienia z urzędu szefa państwa. Wcześniej w niedzielę zapowiedział powtórne rozpisanie przeprowadzonych 20 października wyborów.

Wyniki były zmanipulowane?

Po ostatnim głosowaniu Morales ogłosił się zwycięzcą jeszcze przed ogłoszeniem oficjalnych wyników wyborów. Wykazały one, że otrzymał, bardzo niewielką różnicą głosów, wystarczające poparcie, aby uniknąć drugiej tury i kolejnego starcia z byłym prezydentem Carlosem Mesą. Wyniki ogłoszono jednak po zwłoce trwającej 24 godziny, co dodatkowo wzmocniło zarzuty opozycji, że zostały zmanipulowane.

Kontestowane wyniki wywołały falę gwałtownych protestów w całym kraju, podczas których przeciwnicy Moralesa domagali się powtórzenia głosowania; podczas ulicznych zamieszek co najmniej 3 osoby poniosły śmierć a ponad 300 zostało rannych.

Morales sprawował urząd prezydenta nieprzerwanie od 2006 roku jako pierwszy przedstawiciel rdzennej ludności Boliwii. 

Dzięki dochodom z eksportu gazu ziemnego i wykorzystywanego w akumulatorach litu Boliwia odnotowała w ostatnim okresie znaczny wzrost gospodarczy, przekraczający w niektórych latach 6 proc. PKB. Jednak uwidaczniająca się coraz bardziej polityczna arogancja Moralesa, jak też przypisywane mu lekceważenie interesów bogatszej wschodniej części kraju sprawiły, że popularność prezydenta spadła.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Papież apeluje o dialog i pokój w Sudanie Południowym oraz w Boliwii