Premier Rosji oświadczył, że "Polacy jabłka wysyłane na eksport oblewają chemikaliami, a sami jedzą te dobre". Dmitrij Miedwiediew przekonywał przy tym, że zagraniczną żywność, niszczoną w ramach embarga, mogą z powodzeniem zastąpić produkty rosyjskie.

Premier Rosji oświadczył, że "Polacy jabłka wysyłane na eksport oblewają chemikaliami, a sami jedzą te dobre". Dmitrij Miedwiediew przekonywał przy tym, że zagraniczną żywność, niszczoną w ramach embarga, mogą z powodzeniem zastąpić produkty rosyjskie.
Dmitrij Miedwiediew /ALEXANDER ASTAFYEV /RIA NOVOSTI/ GOVERNMENT PRESS SERVICE POOL /PAP/EPA

Dmitrij Miedwiediew powiedział to wizytując w Kraju Krasnodarskim gospodarstwo uprawiające nowe odmiany rosyjskich jabłek, gruszek i brzoskwiń. Celem wizyty było pokazanie, że zagraniczną żywność, niszczoną w ramach embarga, mogą z powodzeniem zastąpić produkty rosyjskie. Wizytę zrelacjonował dziennik "Moskowskij Komsomolec". Według tej wielkonakładowej gazety dyrektor krasnodarskiego gospodarstwa Jewgienij Jegorow, oprowadzając Miedwiediewa, dowodził wyższości jabłek rosyjskich nad tymi z Polski. Nasze pachną i mają zupełnie inny smak - ocenił i wyjaśnił: Polacy wykonują 22-24 opryski, a my 12-14, czyli dwa razy mniej. Na 24 dni przed zbiorem w ogóle wstrzymujemy opryski, a oni świeżo zerwane owoce natychmiast zanurzają w roztworze chemicznym. Mówiłem im: co wy robicie?, a oni: przecież to nie my będziemy je jeść" - przytacza "Moskowskij Komsomolec" słowa Jegorowa.

Gazeta zauważa, że Miedwiediew "ochoczo go poparł": A teraz my też nie będziemy!. Dziennik przekazuje, że "gwoli sprawiedliwości" premier dodał: To jabłka wysyłane na eksport Polacy oblewają chemikaliami, a sami jedzą te dobre.

Embargo przedłużone

W sierpniu 2014 roku Moskwa wprowadziła zakaz importu żywności z państw Unii Europejskiej, a także z USA, Kanady, Australii i Norwegii, tj. krajów, które nałożyły sankcje na Rosję w związku z jej zaangażowaniem w konflikt na Ukrainie. Pod koniec czerwca Miedwiediew podpisał rozporządzenie o przedłużeniu embarga o rok - do 5 sierpnia 2016 roku.
Mimo embarga służby graniczne często zatrzymują duże ilości mięsa, serów, owoców, warzyw oraz innych produktów, których import jest zakazany. Od 6 sierpnia obowiązuje dekret prezydenta Władimira Putina nakazujący niszczenie zatrzymywanej na granicy żywności objętej sankcjami.

Z propozycją utylizacji przemycanych produktów wystąpił minister rolnictwa Aleksandr Tkaczow. W ubiegły czwartek przystąpiono do niszczenia zatrzymanej żywności. Na pierwszy ogień - jak poinformował wówczas Tkaczow - poszło 28 ton jabłek i pomidorów z Polski.

Niszczenie żywności w zamyśle Kremla ma zniechęcić podmioty, które próbują ominąć embargo. Jednak przez społeczeństwo decyzja ta została przyjęta krytycznie. Pod wyłożoną w internecie petycją do Putina z żądaniem uchylenia dekretu i przekazywania przechwytywanej żywności najbardziej potrzebującym rodzinom podpisało się już ponad 320 tys. osób.
Krytycznie o niszczeniu żywności - ale nie w obecności Miedwiediewa, lecz jedynie w rozmowie z dziennikarzami - mówił też Jegorow. Niszczenie żywności to barbarzyństwo. Dawniej na wsi, jeśli dziecko upuściło kawałek na podłogę, od razu dostawało drewnianą łyżką po głowie. Produkty te można przekazywać domom dziecka i domom starców lub wysłać do Donbasu - cytuje "Moskowskij Komsomolec" dyrektora krasnodarskiego gospodarstwa.

W ubiegłym tygodniu o nieniszczenie żywności objętej embargiem apelował do prezydenta Rosji polski minister rolnictwa Marek Sawicki.

(mal)