Pożar etiopskiego dreamlinera, który zapalił się wczoraj na podlondyńskim lotnisku Heathrow, najprawdopodobniej nie miał związku z akumulatorami - podała japońska agencja Kyodo, powołując się na firmę Boeing. Tego samego zdania jest Brytyjska Agencja Badania Wypadków Lotniczych.

Ustalono, że pożar wybuchł daleko od części maszyny, w której znajdują się akumulatory. Agencja Reutera napisał, powołując się na anonimowe źródła, że ogień pojawił się zapewne w pobliżu kuchni. Samolot stał wtedy na stanowisku parkingowym, a na pokładzie nikogo nie było.

Etiopskie linie podkreśliły dzień po incydencie, że ich dreamlinery będą nadal latać. Zaznaczyły też, że incydent na Heathrow nie miał związku z bezpieczeństwem lotu.

Samolot, w którym wybuchł pożar, umieszczono w hangarze na lotnisku Heathrow. Śledztwo, mające ustalić przyczyny pojawienia się ognia, prowadzą eksperci z brytyjskiej agencji badania wypadków lotniczych (AAIB), Federalny Urząd Lotnictwa USA (FAA), amerykański urząd bezpieczeństwa transportu (NTSB), przedstawiciele Boeinga i Ethiopian Airlines.

Piątkowy pożar spowodował, że wszystkie planowane przyloty i odloty na Heathrow były zawieszone na blisko dwie godziny. Samoloty, które miały lądować, zostały przekierowane w tym czasie na inne lotniska.