Piątek był wyjątkowo pechowym dniem dla amerykańskiej firmy Boeing. Z powodu pożaru flagowej maszyny - dreamlinera, na blisko dwie godziny został zamknięty pas startowy na londyńskim lotnisku Heathrow; port już wznowił pracę. W tym samym czasie z trasy zawróciła druga maszyna serii 787 lecąca z Manchesteru do USA.

Jak mówiła rzeczniczka lotniska, gdy wybuchł pożar, na pokładzie nie było pasażerów. Nikt również nie został poszkodowany. Rzeczniczka poinformowała także, że w akcji gaśniczej uczestniczyło kilka jednostek straży pożarnej.

Nie wiadomo, co było przyczyną pożaru. Ogień został zlokalizowany na pokładzie maszyny. Samolot etiopskich linii lotniczych był w tym czasie na zdalnym stanowisku postojowym na płycie lotniska. Maszyna ta przyleciała w piątek rano z Addis Abeby i tego samego dnia miała wystartować w podróż powrotną.

Pożar spowodował, że wszystkie planowane przyloty i odloty zostały zawieszone na blisko dwie godziny. Samoloty, które miały lądować na Heathrow, zostały przekierowane w tym czasie na inne lotniska.

Firma Boeing zadeklarowała już dokładne zbadanie przyczyn tego incydentu. Amerykański urząd bezpieczeństwa transportu poinformował, że jego przedstawiciel będzie uczestniczył w badaniu przyczyn pożaru dreamlinera etiopskich linii.

Problemy miała również druga maszyna serii 787. Samolot linii Thomson Airways, lecący do Stanów Zjednoczonych z Manchesteru w północno-zachodniej Anglii zawrócił do Wielkiej Brytanii, ponieważ pojawiły się problemy natury technicznej. Szczegóły nie są na razie znane. Maszyną zajęli się specjaliści. Linie Thomson Airways, należące do TUI Travel, podkreślają, że powrót do Manchesteru był "środkiem ostrożności".

Nowojorska giełda zareagowała na wiadomość o piątkowym pożarze dreamlinera spadkiem akcji Boeinga o 6,7 proc.

27 kwietnia etiopskie linie jako pierwsze wznowiły eksploatację dreamlinerów po trzymiesięcznej przerwie, spowodowanej koniecznością modyfikacji przegrzewających się litowo-jonowych akumulatorów.