Sztab wyborczy Donalda Trumpa pozwał jego byłą doradczynię, Omarosę Manigault Newman, do sądu arbitrażowego, oskarżając ją o złamanie umowy o poufności. Newman potajemnie nagrywała rozmowy w Białym Domu, a teraz promuje swoją książkę nt. prezydenta.

Pozew złożono w Amerykańskim Stowarzyszeniu Arbitrażowym w Nowym Jorku. Przedstawiciel sztabu Trumpa powiedział, że dotyczy on złamania podpisanej przez Newman w 2016 roku umowy o zachowaniu poufności, której stroną był właśnie sztab wyborczy obecnego prezydenta - podaje dziennik "The Hill".

Zdaniem pozywających umowa pozostaje w mocy, ponieważ kampania na rzecz reelekcji Trumpa w 2020 roku jest tym samym podmiotem, co sztab wyborczy utworzony przed poprzednimi wyborami.

W ostatnich dniach Manigault Newman wywołała burzę medialną, przyznając w wywiadzie, że nagrywała rozmowy w Białym Domu, w tym rozmowę, podczas której została zwolniona przez szefa kancelarii prezydenta Johna Kelly'ego.

Trump zaatakował Newman w serii tweetów. We wtorkowym wpisie na Twitterze prezydent napisał: Generał Kelly wykonał dobrą robotę zwalniając szybko tego psa!

Rozmowa z Kellym odbyła się - jak twierdzi Manigault Newman - w doskonale zabezpieczonym, specjalnym kompleksie (Situation Room), w którym prezydent USA spotyka się z przedstawicielami sił zbrojnych, służb wywiadowczych i prowadzi narady w sytuacjach kryzysowych. Ujawniając to, Manigault Newman natychmiast naraziła się na ataki sojuszników Trumpa i ekspertów ds. bezpieczeństwa narodowego.

Była doradczyni Trumpa udziela licznych wywiadów, promując swą książkę "Unhinged", która kreśli krytyczny wizerunek prezydenta i jego rodziny. Newman napisała w niej, że gdy zwolniono ją z Białego Domu, otrzymała ofertę pracy w kampanii na rzecz reelekcji Trumpa; zaproponowano jej wynagrodzenie rzędu 15 tys. dol. miesięcznie w zamian za podpisanie kolejnej umowy o zachowaniu poufności, ona jednak odrzuciła tę ofertę.

Biały Dom próbował już zdyskredytować książkę Manigault Newman; jego rzeczniczka Sarah Sanders powiedziała między innymi, że książka ta jest pełna "kłamstw i fałszywych oskarżeń".

Manigault Newman przez wiele lat była zdeklarowaną sympatyczką Trumpa, jako jego doradczyni broniła go przed oskarżeniami o rasizm. Teraz twierdzi jednak, że Trump ją wykorzystał, że udaje on kogoś, kto jest otwarty na kontakty z różnymi społecznościami, a w rzeczywistości jest rasistą. Manigault Newman przyznała, że czuje się w tej kwestii współwinna "oszukiwania narodu" w zmowie z Białym Domem. 

(m)