54-letni amerykański muzyk Kurt Cochran to jedna z czterech ofiar śmiertelnych środowego zamachu w Londynie. Amerykanin w środę po południu szedł razem ze swoją żoną Mellisą Mostem Westminsterskim, gdy uderzył w nich samochód prowadzony przez zamachowca Chalida Masuda. 54-latek zginął, a jego żona została poważnie ranna.

Małżeństwo w czwartek miało wracać do Stanów Zjednoczonych. Para przyleciała do Europy, by uczcić 25. rocznicę swojego ślubu. Byli w Niemczech, Holandii, Irlandii i Szkocji. Londyn był ostatnim punktem ich wizyty. Odwiedzali tam rodziców Mellisy.

54-latek - muzyk z West Bountiful w Utah - zmarł w wyniku odniesionych obrażeń. Jego 46-letnia żona jest w szpitalu. Ma obrażenia głowy, złamaną nogę i żebro.

Rodzina, która poinformowała o śmierci mężczyzny, podkreśla, że jego największą pasją była muzyka. Fascynował się nią od siódmego roku życia, gdy zaczął grać na gitarze. 10 lat temu spełniło się jego największe marzenie - założył własne studio nagraniowe Onion Street. Na ten cel zaciągnął pożyczkę, przebudował piwnicę w swoim domu i rozpoczął działalność.

Bliscy zbierają teraz pieniądze na leczenie Mellisy.

"Guardian"

(mpw)