Armia Korei Północnej zapowiedziała "bezlitosne spustoszenie" Stanów Zjednoczonych, gdyby te zdecydowały się na atak militarny na północnokoreańskie terytorium. "Odpowiedź będzie bezwzględna, by agresorzy jej nie przeżyli" - podkreśliły siły zbrojne komunistycznego reżimu.

Obawy związane z sytuacją na Półwyspie Koreańskim i działaniami reżimu w Pjongjangu systematycznie w ostatnim czasie rosną. Według anonimowego źródła w Białym Domu, na które powołuje się francuska agencja prasowa AFP, amerykańska administracja rozważa zbrojne działania wobec Korei Północnej.

Jeżeli w grę wchodzi reżim (w Pjongjangu), pytanie nie brzmi "czy", a jedynie: "kiedy" dojdzie do kolejnej próby rakietowej - cytuje AFP swojego informatora.

Dotychczas zdarzało się, że reżim przeprowadzał testy rakietowe i nuklearne przy okazji ważnych rocznic - a w tę sobotę przypada 105. rocznica urodzin Kim Ir Sena, założyciela komunistycznej Korei Północnej i dziadka obecnego przywódcy Kim Dzong Una.

Przed tygodniem natomiast, w sobotę 8 kwietnia, Stany Zjednoczone wysłały w kierunku wybrzeży Półwyspu Koreańskiego grupę bojową marynarki wojennej: lotniskowiec USS Carl Vinson oraz kilka niszczycieli i krążowników rakietowych.

W odpowiedzi MSZ w Pjongjangu oświadczyło, że Korea Północna jest gotowa stanowczo odpowiedzieć na wszelkie działania zbrojne wynikające z wysłania amerykańskich okrętów w rejon półwyspu.

Atmosferę podgrzewają dodatkowo komentarze prezydenta USA Donalda Trumpa, który wypowiadając się nt. Korei Północnej zdecydowanie nie przebiera w słowach.

We wtorek, kilka godzin po wspomnianym oświadczeniu północnokoreańskiego MSZ-etu, opublikował na Twitterze dwa mocno brzmiące wpisy, w których nawiązał również do swych wcześniejszych rozmów z prezydentem Chin Xi Jinpingiem.

Wyjaśniłem prezydentowi Chin, że umowa handlowa ze Stanami Zjednoczonymi będzie dla nich o wiele korzystniejsza, jeśli rozwiążą północnokoreański problem! - oświadczył Trump, a po kilku minutach dodał: Korea Północna szuka kłopotów. Jeśli Chiny zdecydują się pomóc, to świetnie. Jeśli nie, rozwiążemy problem bez nich!

W czwartek Trump wrócił do tematu. Korea Północna stała się problemem, którym musimy się zająć - stwierdził.

Trump podkreślił przy tym, że pokłada duże nadzieje w mediacji prezydenta Chin, z którym spotkał się przed tygodniem w Stanach Zjednoczonych, a w środę rozmawiał przez telefon. Zaznaczył, że według jego wiedzy, Xi Jinping próbuje obecnie wywrzeć presję na władze w Pjongjangu, by dla własnego dobra zaprzestały dalszych prób balistycznych i prób z bronią jądrową. Wiem, że prezydent Xi naprawdę dokłada starań, by rozwiązać ten problem - powiedział Trump.

O tym, jak bardzo napięta jest sytuacja, doskonale świadczą piątkowe słowa szefa chińskiej dyplomacji Wanga Yi. Na konferencji prasowej w Pekinie stwierdził on, że ktokolwiek wywoła wojnę na Półwyspie Koreańskim, "będzie musiał wziąć na siebie historyczną odpowiedzialność i zapłacić za to cenę". Ostrzegł również, że konflikt "może wybuchnąć w każdym momencie" i że "nikt nie wyjdzie z niego zwycięsko".

Wang Yi podkreślił także, że "dialog jest jedyną drogą wyjścia z sytuacji", i zaznaczył, że "wygrana nie przypadnie temu, kto używa najmocniejszych słów czy najbardziej pręży muskuły".

Sytuacją na Półwyspie Koreańskim poważnie martwi się Tokio.

We wtorek japoński MSZ zalecił obywatelom wybierającym się do Korei Południowej, by śledzili informacje dot. sytuacji u północnego sąsiada Seulu.

W piątek natomiast resort oświaty w Tokio wydał ostrzeżenie dla japońskich szkół w Korei Południowej: zalecił, by ich dyrektorzy pozostawali w stałym kontakcie z placówkami dyplomatycznymi Japonii. Na forum parlamentu minister oświaty Hirokazu Matsuno zapewnił natomiast: Będziemy na bieżąco dzielić się informacjami z ministerstwem spraw zagranicznych i zrobimy, co tylko się da, by zapewnić bezpieczeństwo dzieci i pracowników.


(e)