Sześciu turystów - pięciu Czechów i jeden Słowak - zginęło w lawinie, która zeszła w sobotę w pobliżu znanego ośrodka narciarskiego Soelden w Tyrolu w Alpach austriackich - poinformowały służby ratunkowe i policja. Tożsamość ofiar ustalono na podstawie dokumentów odnalezionych w plecakach. Ze stuprocentową pewnością będzie jednak można ją potwierdzić dopiero po przeprowadzeniu badań DNA. Wcześniej podawano, że wszystkie ofiary to Czesi.

Gdy świadkowie zauważyli lawinę w sobotę po południu w masywie Schalfkogel na wysokości trzech tysięcy metrów, zaalarmowali służby ratunkowe. Jednak z powodu złej pogody ratownicy nie byli w stanie natychmiast po zgłoszeniu dotrzeć na miejsce. Kolejną próbę podjęto przy pomocy śmigłowca w niedzielę rano. Wówczas na głębokości od jednego do dwóch metrów odnaleziono ciała.

Jak podała agencja CTK, ofiary lawiny to grupa wcześniej nieznanych sobie turystów, którzy spotkali się w schronisku i postanowili razem pójść w góry. Wyruszyli w sobotę ze schroniska Hochwilderhaus z zamiarem wejścia na szczyt Schalfkogel. 45-letni czeski turysta, który przebywał w tym samym czasie w schronisku i nie zdecydował się na wyprawę, został przesłuchany. Przeżył załamanie i nie chciał brać udziału w identyfikacji ciał, gdyż znał jedynie niektóre ich imiona.

Według burmistrza miasteczka Soelden Ernesta Schoepfa, było jasnym, że warunki pogodowe na wyprawę na takiej wysokości nie były korzystne. Szef pogotowia górskiego z Obergurgla Ronald Robis powiedział natomiast CTK, że turyści nie wspinali się na górę normalną trasą. Szli inną drogą, co z pewnością odegrało rolę w tym, że dosięgła ich lawina - wyjaśnił. Nie uznał jednak postępowania Czechów i Słowaka za błąd.