Sześcioro rannych pasażerów polskiego autokaru, który rozbił się we wtorek w Czechach, wróciło już do Polski zastępczym autobusem podstawionym przez przewoźnika. Jedną osobę, poważniej ranną, przewieziono karetką pogotowia.

Autokarem podróżowali dolnośląscy prawnicy, którzy wracali z Sycylii. Do wypadku doszło we wtorek rano między wsiami Rovensko a Postrzelmuvek pod Szumperkiem na północy Moraw. Najprawdopodobniej kierowca stracił panowanie nad pojazdem i autokar wypadł z drogi - mówił nadporucznik Pavel Havlana z miejscowego inspektoratu drogowego.

Jak poinformował sędzia Tadeusz Szewioła, który podróżował autobusem, wszyscy pasażerowie szczęśliwie powrócili już do Wrocławia i innych dolnośląskich miejscowości. Tylko dwie panie najpoważniej ranne trafiły do szpitali. Pani prokurator z otwartym złamaniem ręki do szpitala we Wrocławiu, druga pani do szpitala w Polanicy Zdroju - powiedział sędzia.

Autobus stoczył się ze skarpy

Z jego relacji wynika, że autobus wywrócił się na prawy bok, kiedy próbował uniknąć zderzenia z jadącym z naprzeciwka samochodem osobowym. Kierowca starał się uniknąć zderzenia i zjechał do prawej krawędzi pobocza. Jak się okazało, właśnie w tym miejscu pobocze było uszkodzone, koło się zapadło i autobus przewrócił się. Na szczęście jechaliśmy wolno, autobus stoczył się z 1,5-metrowej skarpy - mówił sędzia.

Dodał, że najpoważniejsze obrażenia odniosły osoby, które siedziały po prawej stronie autobusu. Ale i tak mieliśmy ogromne szczęście. Dzięki przytomności kierowcy autokaru i niewielkiej prędkości nikt nie doznał obrażeń zagrażających życiu i wszyscy mogliśmy wrócić do domu - mówił Szewioła.

Witold Niemkiewicz z biura Vini-bus w Oławie powiedział, że autokar był sprawny technicznie. Trwa wyjaśnianie przyczyn wypadku.