Barack Obama zanim został prezydentem wielokrotnie nawoływał do oszczędzania jedzenia, paliwa i energii. Teraz kazał znacząco podnieść temperaturę w swojej siedzibie.

Jeden z najważniejszych doradców Obamy powiedział, że teraz w Gabinecie Owalnym jest tak ciepło, że można hodować orchidee. Natychmiast wytłumaczy to tym, że przecież Obama wychował się na Hawajach i po prostu lubi wysoką temperaturę.

Krytycy pytają retorycznie, gdzie ta oszczędność energii i pieniędzy podatników, bo Biały Dom to w sumie 5 tysięcy metrów kwadratowych, za ogrzewanie których zapłacą wszyscy. Problem jest tym większy, że sam Obama wzywał w kampanii do skręcenia kaloryferów tłumacząc, że nie trzeba mieć w domu cały czas 22 stopni. Teraz sam chce mieć więcej. Może to normalny skutek zdobycia ciepłej posady.