Trwające od kilku dni antyrządowe demonstracje w Bangkoku pozbawiły sąsiednią Birmę kontaktu ze światem. Do domów nie może wrócić ośmioro Polaków, którzy wybrali się do Birmy na pechową – jak się okazuje – wycieczkę.

Birma ma jedyne połączenie ze światem przez Bangkok. W Bangkoku od dwóch dni jest rewolta, jacyś wywrotowcy zajęli dwa lotniska i w związku z tym nie latają żadne samoloty z Birmy do Bangkoku - mówi dziennikarzom RMF FM Roman Sadowki, uczestnik birmańskiej wycieczki:

Polacy przebywają obecnie w hotelu w Rangunie. Nie wiadomo, kiedy będą mogli wrócić do Polski ze stolicy Birmy.

Funkcjonowanie lotnisk w stolicy Tajlandii sparaliżowały demonstracje przeciwników tamtejszego rządu. Domagają się dymisji premiera Somchaia Wongsawata, którego oskarżają o poddawanie się manipulacji byłego szefa rządu, a prywatnie swojego szwagra Thaksina Shinawatry. Shinawatra został obalony w 2006 roku w rezultacie wojskowego zamachu stanu. W ubiegłym miesiącu sąd w Bangkoku skazał go na dwa lata więzienia za złamanie prawa o konflikcie interesów. Ciąży na nim również kilka zarzutów korupcyjnych.

Z powodu protestu opozycji w portach lotniczych Bangkoku przez kilka dni koczowało tysiące podróżnych, których loty zostały odwołane. Wczoraj władze zdecydowały się na ewakuację turystów.