Pierwsza porażka polskich eurodeputowanych ws. niemieckiej płacy minimalnej. Nasi europosłowie chcieli, by debata na forum Parlamentu Europejskiego w tej sprawie odbyła się w najbliższy poniedziałek. Szefowie grup politycznych zdecydowali jednak na dzisiejszym posiedzeniu o przełożeniu tej dyskusji na 25 marca - dowiedziała się brukselska korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon.

Opóźnienie jest rozczarowujące, bo chodziło o formę nacisku na Komisję Europejską. Każda zwłoka jest niekorzystna dla polskich przewoźników - komentuje eurodeputowany PiS Tomasz Poręba. Również europoseł PO Adam Szejnfeld zabiegał mocno o debatę na sesji plenarnej w przyszłym tygodniu. Przedwcześnie ogłosił ją już nawet w swoim wczorajszym oświadczeniu.

Polscy eurodeputowani chcieli, by debata odbyła się już teraz, 9 marca, by wywierać presję na Komisję Europejską, która w najbliższym czasie ma się wypowiedzieć w sprawie legalności stosowania niemieckiej płacy minimalnej w transporcie. Szybki termin był ważny także z tego względu, że przepisy już obowiązują, a nasi przewoźnicy wciąż nie wiedzą, na czym stoją.

Europosłowie z Platformy Obywatelskiej nie zdołali jednak przekonać swoich niemieckich i francuskich kolegów z europejskiej chadecji (EPP), których kraje wprowadzają niekorzystne dla Polski rozwiązania. W EPP jest to drażliwy temat - przyznał w rozmowie z dziennikarką RMF FM jeden z europosłów PO.

O wiele bardziej komfortową sytuację w tej sprawie mają eurodeputowani PiS, bo Brytyjczycy we frakcji konserwatystów (ECR) są przeciwni niemieckim przepisom stosowanym wobec zagranicznych przewoźników. ECR mówi więc w tej sprawie jednym głosem - w przeciwieństwie do EPP.


(md)