Na doniesienia mediów o planowanej sprzedaży czołgów typu Leopard II do Arabii Saudyjskiej ostro zareagowała niemiecka opozycja. Przemysł zbrojeniowy naszego zachodniego sąsiada liczy na wielomiliardowy kontrakt, bo azjatycki kraj chce kupić całkiem nowe czołgi. O planowanej transakcji napisał w najnowszym wydaniu niemiecki tygodnik "Der Spiegel".

Jak wskazuje "Spiegel", niemiecki rząd odszedł tym samym od dotychczasowej linii, by nie dostarczać autorytarnemu reżimowi ciężkiej broni. W minionych dziesięcioleciach odrzucano możliwość sprzedaży Rijadowi czołgów, argumentując, że mogłoby to zagrozić bezpieczeństwu Izraela. Obecnie saudyjskie czołgi nie uchodzą już za takie zagrożenie - pisze "Spiegel". "Jednak w ostatnim czasie królestwo Arabii Saudyjskiej nie działało w sposób pokojowy. Arabska wiosna w Bahrajnie została krwawo stłumiona z pomocą saudyjskich sił zbrojnych" - zauważa niemiecki tygodnik.

Postawa rządu w Berlinie nie ma nic wspólnego z opartą na wartościach polityką zagraniczną. Arabia Saudyjska leży w samym środku beczki prochu. Nie można jej dostarczać zapałek - zareagowała na doniesienia Sekretarz generalna opozycyjnej SPD Andrea Nahles

Przedstawiciele rządu nie chcieli potwierdzić doniesień "Spiegla", wskazując, że Federalna Rada Bezpieczeństwa, któa w ubiegłym tygodniu miała wydać zasadniczą zgodę na eksport czołgów, obraduje w trybie tajnym. Gremium temu przewodniczy kanclerz Angela Merkel. Zasiadają w nim także ministrowie spraw zagranicznych, finansów, spraw wewnętrznych, sprawiedliwości, obrony, gospodarki oraz współpracy gospodarczej i rozwoju.

Szef niemieckiej dyplomacji Guido Westerwelle zapewnił jedynie, że rada pracuje w sposób bardzo odpowiedzialny. Pod uwagę brane są wszelkie punkty widzenia - również aspekt cywilny, nie tylko gospodarczy - zaznaczył. Niemcy chcą rozwijać partnerskie relacje z wieloma państwami, również w świecie arabskim. Wśród nich są kraje o odmiennych poglądach na kwestie społeczeństwa obywatelskiego - dodał.