​W czwartym tygodniu największego pożaru lasów w historii Chile nocne fotografie satelitarne pokazują ogniska pożaru wzdłuż wybrzeża Pacyfiku na przestrzeni blisko ośmiuset kilometrów, od Valparaiso na północ od stolicy po dalekie południe.

Pożarom sprzyjają blisko 40-stopniowe upały i huraganowe wiatry. Dotychczas pochłonęły 290 tys. hektarów lasów (od lata, razem z wcześniejszymi pożarami - 450 tys. hektarów).

Od początku stycznia ogień zniszczył też 1 200 domów, mimo że w próbach ich gaszenia bierze udział około 4 tys. strażaków z Chile i wielu krajów Ameryki Południowej, które pospieszyły z pomocą Chilijczykom.

Prezydent Chile Michele Bachelet skierowała do walki z żywiołem również 3 tys. żołnierzy

Dotąd co najmniej dziesięć osób zginęło w płomieniach, a liczba ofiar mogła być znacznie wyższa, gdy pożar zaatakował 30-tysieczne miasto Santa Olga. Minionej doby straż pożarna, wojsko i ludność miasta stoczyli dramatyczną walkę z ogniem. Nagła zmiana kierunku wiatru sprawiła, że płomienie odcięły części mieszkańców drogę ucieczki. W ostatniej chwili udało się ich ewakuować samochodami. Przebijały się przez płomienie dzięki strumieniom wody z hydrantów, którymi polewali je strażacy.

W drodze do Chile są strażacy z Francji i innych krajów Unii Europejskiej, dalsze ekipy strażackie z Meksyku, Brazylii i Kolumbii. Z Rosji wystartował w czwartek na pomoc Chilijczykom wielki samolot gaśniczy Ił-76, który zabiera jednorazowo 42 tony wody.

W gaszeniu pożarów lasów w Chile uczestniczy już 46 samolotów gaśniczych z różnych krajów.

(az)