Podczas wizyty na Krymie premier Rosji Dmitrij Miedwiediew został zmuszony przez tłum, by wypowiedzieć się o ich niskich emeryturach. Były prezydent powiedział, że pieniędzy na świadczenia po prostu... nie ma.

Dwa lata temu po aneksji półwyspu Władimir Putin obiecał podniesienie emerytur do poziomu rosyjskich. Teraz Miedwiediew jednak rozkłada ręce.

Podczas wizyty premiera na Krymie zdenerwowani emeryci żalili się, że ich świadczenia są bardzo niskie. Jedna z kobiet przyznała, że dostaje jedynie 8 tysięcy rubli, czyli ok. 100 euro miesięcznie. Miedwiediew starał się ominąć temat, ale kobieta nie dawała za wygraną.

Były prezydent Federacji tłumaczył, że niskie emerytury na Krymie są związane z kłopotami finansowymi Rosji. Po prostu nie mamy pieniędzy. Jak je znajdziemy, to zrobimy indeksację, a na razie trzymajcie się jakoś. Wszystkiego najlepszego - powiedział.

Problemy mieszkańców Krymu są związane z wysokimi cenami. Po aneksji wzrosły one bowiem do standardów moskiewskich, czyli znacznie wyższych niż np. w Polsce.

(az)