Jedenastu policjantów z ochrony stanowego szefa służb bezpieczeństwa w stanie Sinaloa, w północno-zachodnim Meksyku, zginęło w zasadzce zastawionej przez gangsterów z działającego w tym stanie kartelu narkotykowego - podały źródła policyjne. Miał to być odwet za odkrycie plantacji marihuany.

W zasadzce urządzonej przy wjeździe na autostradę z szosy koło miasta Guasave zginął również przypadkowy przechodzień.

Odkryta prze policję plantacja należała do nieuchwytnego od lat dla sił bezpieczeństwa bossa kartelu narkotykowego działającego w Sinaloa, Joaquina Guzmana, zwanego "El Chapo".

Marihuana, której 120 ton można było uzyskać ze skonfiskowanej plantacji, wystarczyłaby do wyprodukowania 60 milionów "papierosów" o wartości rynkowej w sprzedaży detalicznej ocenianej na 158 milionów dolarów.

Plantacja znajduje się niedaleko granicy USA, w pobliżu głównej autostrady prowadzącej przez meksykański stan Dolna Kalifornia. W chwili gdy wkroczyły tam wojsko i policja, na plantacji pracowało około 60 osób.

Według oficjalnych szacunków, Meksyk, przez który prowadzą główne szlaki przemytu narkotyków do Stanów Zjednoczonych, wyprodukował w 2009 roku 19 ton marihuany.

Meksykańskie kartele narkotykowe oprócz produkowanej w kraju marihuany przemycają masowo na rynek USA m.in. kokainę i heroinę z Ameryki Południowej.

Od czasu objęcia stanowiska prezydenta Meksyku w grudniu 2006 roku przez prezydenta Felipe Calderona, w walkach między rywalizującymi między sobą kartelami narkotykowymi zginęło ponad 40 tys. Meksykanów.