Tragedia w Clearwater na Florydzie. Na osiedle mobilnych domków spadł mały, prywatny samolot. Zginęło kilka osób.

Strażacy przybyli na miejsce katastrofy na terenie parkingu dla przyczep kempingowych Bayside Waters około godziny 19:15 czasu lokalnego - poinformował podczas konferencji prasowej komendant miejski straży pożarnej w Clearwater Scott Ehlers.

Jak dodał, zastali oni cztery płonące przyczepy kempingowe. W jednej z nich znajdowały się fragmenty samolotu.

Mogę potwierdzić, że mamy kilka ofiar śmiertelnych zarówno z samolotu, jak i jednej z przyczep kempingowych - poinformował Ehlers.

Nie ma informacji, ile osób w chwili tragedii przebywało w samolocie oraz mobilnym domku, dlatego nie udało się dotychczas określić dokładnej liczby ofiar.

Pozostałe płonące przyczepy kempingowe zostały ugaszone. Komendant straży pożarnej dodał, że ich mieszkańcy nie zostali ranni.

Śledztwo w sprawie wszczęły amerykańska Federalna Administracja Lotnictwa (FAA) i Narodowa Rada Bezpieczeństwa Transportu (NTSB).

Jak poinformowano, do tragedii doszło po tym, jak pilot samolotu zgłosił awarię silnika. Chwilę potem maszyna zniknęła z radarów.

Mieszkaniec Clearwater, Steven Ascari, powiedział CNN, że w czwartkowy wieczór słyszał coś, co brzmiało jak eksplozja, która wstrząsnęła całym jego mieszkaniem. Następnie zauważyłem słup dymu - dodał.