Użycie paralizatora wobec Roberta Dziekańskiego na lotnisku w Vancouver przez kanadyjską policję było nieusprawiedliwione - uznał autor opublikowanego w piątek raportu Thomas Braidwood. Emerytowany sędzia oświadczył, że choć nigdy nie poznamy z całkowitą pewnością dokładnej przyczyny śmierci Polaka, który zmarł na zawał serce 25 sekund po interwencji policjantów, to działania funkcjonariuszy znacząco się do tego przyczyniły.

Incydent został sfilmowany przez świadka, a opublikowanie tego nagrania w internecie wywołało falę oburzenia w Kanadzie i poza jej granicami. Jego śmierć zszokowała i przeraziła ludzi na całym świecie - powiedział Braidwood. Uznał, że nie sposób wierzyć w zeznania policjantów w tej sprawie, zwłaszcza w ich zapewnienia, że Dziekański chciał zaatakować jednego z nich.

40-letni Dziekański nie mówił po angielsku. W październiku 2007 r. przyjechał do matki mieszkającej w Kanadzie. Po wielogodzinnym oczekiwaniu na lotnisku był agresywny, jednak na filmie nagranym telefonem komórkowym przez jednego z pasażerów nie widać, aby Polak kogokolwiek atakował.