​Brytyjczyk, który jako nastolatek był gwałcony przez zakonnicę, po latach poznał córkę, która została poczęta w wyniku tej przemocy seksualnej. "Nie spodziewałem się, że taki dzień będzie miał w ogóle miejsce" - mówi w rozmowie z "Daily Express".

Edward Hayes w wieku 10 lat został zabrany do ośrodka prowadzonego przez zakonnice w Lancashire. Dorastał w biedzie, więc wydawało mu się, że oto uśmiechnął się do niego los. Było miło być gdzieś, gdzie jest ciepło, gdzie jest jedzenie i gdzie mogłem wykąpać się w gorącej wodzie - wspomina dziś 76-letni mężczyzna.

Wszystko zmieniło się, gdy do ośrodka przyjechała siostra Mary Conleth. Pracowała w pralni. Pewnego dnia poprosiła Hayesa - wówczas 12-latka - o pomoc. Gdy ten przyszedł, kobieta ściągnęła mu spodnie, popchnęła go na podłogę i zgwałciła go.

Podciągała swój habit, nie miała żadnych spodni czy bielizny. Nie pozwalałem się jej całować, bo myślałem, że dzieci powstają, gdy mężczyzna i kobieta się całują - opowiada.

Kiedy miał 14-lat Hayes dostał własny pokój, co było rzeczą dość niespotykaną. Siostra Conleth nadal go odwiedzała. Wszystko skończyło się w 1956 roku, kiedy kobieta zaszła w ciążę.

Nie mogłem tego zrozumieć, jak do tego doszło - przecież jej nie całowałem! Byłem taki naiwny - opowiada.

Kobietę odesłano do Irlandii, a Hayes został wyrzucony z ośrodka. Zaadoptowała go inna rodzina. Przez lata ukrywał to, co zrobiła mu zakonnica - nie mówił tego nawet swojej żonie, z którą miał dwójkę dzieci.

W 1998 roku Hayes przeczytał artykuł o osobach molestowanych przez księży i zakonnice. Poszedł wtedy na policję, do ośrodka pomocy społecznej, a nawet zwrócił się o pomoc do lokalnego polityka. Z czasem natrafił na organizację zajmującą się ofiarami takiej przemocy.

Przez lata mężczyzna walczył nie tylko o odszkodowanie, ale także o to, by móc poznać swoje dziecko poczęte z zakonnicą. Wielokrotnie prosił włodarzy kościelnych, jednak ci nie chcieli mu nawet zdradzić płci dziecka.

W 2012 roku mężczyzna rozpoczął walkę z kościołem o odszkodowanie. Otrzymał 20 tysięcy funtów, z czego większość poszła na pokrycie kosztów sądowych. Przynajmniej dałem im do zrozumienia, co mi zrobiono - mówi. Wspomina, że zakonnica, która go zgwałciła, zmarła w 2002 roku.

Dzięki zainteresowaniu mediów, mężczyzna w końcu dotarł do swojej - jak się okazało - córki. Ma 62 lata i czwórkę dzieci. To był dzień, o którym nie marzyłem, że się wydarzy. Moje ostatnie lata będą wspaniałe - mówi. Jego córka natomiast podkreśla, że szukała go przez 20 ostatnich lat. Teraz moje dzieci będą miały dziadka - mówi. 

(az)