​Europarlament chce włączyć się w działania przeciwko mowie nienawiści i fake news rozprzestrzeniającym się w internecie. Europosłowie proponują m.in. usuwanie nieprawdziwych wiadomości z sieci i nakładanie kar finansowych na platformy publikujące takie treści.

​Europarlament chce włączyć się w działania przeciwko mowie nienawiści i fake news rozprzestrzeniającym się w internecie. Europosłowie proponują m.in. usuwanie nieprawdziwych wiadomości z sieci i nakładanie kar finansowych na platformy publikujące takie treści.
Zdjęcie ilustracyjne /Paweł Pawłowski /RMF FM

Podczas sesji plenarnej Parlamentu Europejskiego w Strasburgu europosłowie debatowali nad możliwymi działaniami w celu usunięcia nienawistnych lub nieprawdziwych informacji z sieci, zwłaszcza z mediów społecznościowych.

Prawie połowa Europejczyków korzysta z mediów społecznościowych, w tym m.in. z Facebooka. Sześciu na 10 internautów publikuje wiadomości lub przesyła je dalej bez uprzedniego przeczytania. Większość ludzi, szczególnie młodych, nie rozpoznaje czy trafiające do nich informacje są prawdziwe czy fałszywe. Fake news oraz nielegalne treści powinny być usuwane z sieci. UE powinna też wspierać firmy, które zajmują się sprawdzaniem wiarygodności publikowanych materiałów. Ponadto powinniśmy przyjąć rozwiązania prawne, które pozwolą drastycznie ograniczyć rozprzestrzenianie niesprawdzonych informacji. A także edukować obywateli, przede wszystkim dzieci i młodzież, jak rozpoznawać fake news - przekonywała podczas debaty słoweńska europosłanka Tanja Fajon.

Europosłowie chcą także nakładania kar na serwisy internetowe, które nie będą chciały usuwać ze swoich stron tego typu treści lub będą robiły to zbyt opieszale. Jednocześnie parlamentarzyści ostrzegali jednak przed ryzykiem nadmiernego cenzurowania mediów lub ograniczenia wolności słowa.

O jakie informacje w internecie chodzi?

Wypowiedzi nawołujące do przemocy, do aktów terrorystycznych lub nienawiści wobec grupy osób lub członka takiej grupy ze względu na płeć, pochodzenie rasowe, kolor skóry, pochodzenie etniczne lub społeczne, język, religię, przekonania, opinie, niepełnosprawność, wiek lub orientację seksualną to nie jest wolność słowa, to są treści nielegalne i Komisja będzie kontynuowała swoje działania, żeby tego typu wypowiedzi zniknęły z sieci - mówił podczas debaty komisarz UE ds. jednolitego rynku cyfrowego Andrus Ansip.

Jeszcze w maju 2016 roku Komisja Europejska podjęła się współpracy z firmami internetowymi, aby walczyć z szerzącą się mową nienawiści w sieci. Serwisy, takie jak m.in. Facebook, Twitter czy YouTube, zgodziły się przyjąć tzw. kodeks postepowania obejmujący szereg zobowiązań, w tym bezzwłoczne reagowanie na nienawistne treści.

Zgodnie z umową firmy miały m.in. zapewnić przegląd większości zgłoszeń o usunięcie nielegalnego nawoływania do nienawiści w czasie krótszym niż 24 godziny i - jeśli okazałoby się to konieczne - usuwać lub blokować takie treści. Jak dotąd założenia umowy udało się zrealizować częściowo - na razie z sieci znika około 28 proc. zgłoszonych wpisów nawołujących do nienawiści.

W marcu Facebook wprowadził pierwszy filtr dot. fake news

Serwis zaczął publikować ostrzeżenia dotyczące artykułów, których prawdziwość została zakwestionowana przez współpracujące z portalem serwisy informacyjne. Wątpliwe treści oznaczane są wykrzyknikiem na czerwonym tle.

Ponadto największe firmy technologiczne, w tym Facebook i Mozilla, we współpracy z europejskimi i amerykańskimi uczelniami wyższymi zapoczątkowały inicjatywę The News Integrity Initiative, w ramach której na całym świecie realizowane będą m.in. projekty dotyczące rzetelnego dziennikarstwa oraz wiarygodności publikowanych treści.

Niektóre państwa członkowskie UE próbują radzić sobie z fake news na własną rękę. Na przykład Szwecja w 2018 roku chce zacząć uczyć w szkołach jak rozróżniać fałszywe informacje od prawdziwych. Podobne plany mają także Czechy.

(łł)