Kilkadziesiąt osób zginęło, a kilka tysięcy zostało rannych w potężnej eksplozji, która wstrząsnęła Bejrutem, stolicą Libanu. Czerwony Krzyż z kolei podaje, że zginęło co najmniej sto osób. Wybuch spowodował olbrzymie zniszczenia. Władze jako przyczynę podają pożar niebezpiecznych chemikaliów składowanych w porcie, natomiast prezydent USA Donald Trump stwierdził, że to była "bomba".

Według bilansu podanego w nocy z wtorku na środę przez telewizję Al-Dżazira, powołującej się na libańskie ministerstwo zdrowia, zginęło co najmniej 78 osób. Liczbę rannych ocenia się na ponad 4 tys. Port i budynki w jego otoczeniu zostały poważnie zniszczone. Wybuch był tak silny, że było go słychać na Cyprze - wyspie odległej od Bejrutu o 240 km.

Eksplozja uszkodziła stojący w porcie okręt ONZ, są ranni wśród żołnierzy sił pokojowych, którzy przebywali na jego pokładzie. Według lokalnych mediów wśród rannych są też pracownicy ambasady Niemiec w Libanie. Szpitale w libańskiej stolicy są pełne rannych.

Jako przyczynę tragedii władze libańskie podają wybuch składowanych w porcie 2 750 ton saletry amonowej (azotanu amonu) wcześniej skonfiskowanej przez władze. Do wybuchu miało dojść podczas spawania otworu w magazynie, co miało zapobiec kradzieży.

Prezydent Libanu Michal Aoun napisał na Twitterze, że "jest nie do przyjęcia" aby tyle ton saletry amonowej było przechowywanych w portowym magazynie przez 6 lat bez żadnych środków zabezpieczających. Aoun zapowiedział, że osoby odpowiedzialne za tragedię "poniosą najsurowszą karę".

Prezydent USA Donald Trump podczas konferencji prasowej w Białym Domu stwierdził, że wybuch był “atakiem prawdopodobnie spowodowanym przez bombę". Stwierdził, że takie przypuszczenia przekazali mu amerykańscy generałowie, z którymi rozmawiał. 

Władze Libanu chcą stanu wyjątkowego

Wcześniej Najwyższa Rada Obrony Libanu zaleciła rządowi ogłoszenie Bejrutu miastem dotkniętym katastrofą i ogłoszenie w mieście stanu wyjątkowego. Do pilnowania porządku na ulicach ma być skierowane wojsko.

Wszczęto już dochodzenie mające ustalić przyczyny eksplozji. Rada zapowiedziała, że osoby odpowiedzialne "będą najsurowiej ukarane".

Zdaniem prezydenta stan wyjątkowy powinien obowiązywać co najmniej przez dwa tygodnie. Prezydent ogłosił trzydniową żałobę narodową i zapowiedział przeznaczenie 100 mld funtów libańskich (nieco ponad 50 mln euro) na likwidację skutków katastrofy.

Na środę zapowiedziano nadzwyczajne posiedzenie gabinetu, które poświęcone ma być omówieniu powstałej sytuacji i podjęciu środków zaradczych. Premier Hasan Diab mówił o "niebezpiecznym magazynie portowym", ale zastrzegł, że nie chce uprzedzać wyników śledztwa.

Według lokalnych mediów wiele osób zostało uwięzionych pod gruzami budynków. Wybuch urwał balkony i wybił szyby w pobliskich blokach mieszkalnych. Ulice usiane są zniszczonymi samochodami i fragmentami zniszczonych konstrukcji.

Eksplozja zniszczyła portowe spichlerze, w których magazynowana była pszenica. Aż 90 proc. pszenicy w Libanie jest importowane. W kraju wykorzystuje się ją m.in. do pieczenie płaskich chlebów. Większość zapasów została zniszczona w wybuchu - mieszkańcy obawiają się, że może to doprowadzić do braków żywności.

Liban w ostatnich latach mierzy się z licznymi problemami. Kraj był w kryzysie ekonomicznym jeszcze przed pandemią koronawirusa. Dotknęła go także wojna domowa w Syrii - wielu Syryjczyków uciekało przed konfliktem właśnie do Libanu.  

Państwa całego świata przesyłają na ręce władz libańskich kondolencje i oferty pomocy. W imieniu Polski kondolencje złożył prezydent Andrzej Duda.