Ponad 2,5 tysiąca członków paramilitarnej organizacji skrajnie prawicowej partii Jobbik demonstrowało na placu Bohaterów w Budapeszcie. Członkowie Węgierskiej Gwardii Narodowej zapowiedzieli, że będą walczyć o odzyskanie odwiecznych terenów węgierskich. "Unia Europejska nie jest dla nas autorytetem. Musimy przywrócić krajowi niepodległość" - wołali demonstranci.

Demonstracja odbyła się w związku z piątą rocznicą powstania Węgierskiej Gwardii Narodowej. W czasie zgromadzenia w poczet członków tej paramilitarnej organizacji przyjęto 130 kandydatów, którzy złożyli przysięgę wierności.

Jest nas coraz więcej. Rząd nie zajmuje się tak ważnymi problemami jak bezrobocie i narastająca przestępczość. Będziemy walczyć o odzyskanie odwiecznych terenów węgierskich, które w 1920 roku, po podpisaniu traktatu w Trianon, zostały rozdzielone między ówczesną Czechosłowację, Rumunię i Jugosławię. Unia Europejska nie jest dla nas autorytetem. Musimy przywrócić krajowi niepodległość - oświadczył lider Jobbiku i twórca Gwardii Gabor Vona.

Wcześniej gwardziści przemaszerowali przez stolicę bulwarem Andrassy'ego ubrani w czarne mundury, przypominające uniformy węgierskich faszystów z Partii Strzałokrzyżowców, którzy rządzili na Węgrzech pod koniec II wojny światowej.

Policja zablokowała ruch uliczny w centrum Budapesztu i otoczyła gwardzistów kordonem. Mimo to doszło do starć z przeciwnikami skrajnej prawicy, którzy usiłowali nie dopuścić do demonstracji. Do przepychanek doszło również na stacjach metra. Przeciwnicy gwardzistów trzymali w rękach transparenty z napisami "Stop faszystom!" i "Nie - dla rasizmu!".

Policja nie zezwoliła na demonstrację, ale sąd uchylił zakaz

Choć policja nie zgodziła się na manifestację skrajnej prawicy, władze ugrupowania odwołały się do sądu w Budapeszcie, który anulował wydany zakaz. Zdaniem sądu zastrzeżenia policji były nieuzasadnione, ponieważ jako jedyną obawę podała ona możliwe zakłócenie ruchu drogowego w centrum miasta.

Rząd Węgier odciął się od zgromadzenia gwardzistów. Premier Viktor Orban oświadczył, że jest przeciwny demonstracji, ale musi respektować orzeczenie sądu.

Działają, mimo delegalizacji

Gwardia Węgierska została założona w roku 2007 przez skrajnie prawicowe ugrupowanie Jobbik (Ruch na Rzecz Lepszych Węgier), jako militarna przybudówka partii. Jako cel swej działalności obrała sobie "obronę węgierskości", a zwłaszcza popularyzowanie obrony cywilnej wśród młodzieży, m.in. poprzez naukę walki wręcz i strzelania. Gwardziści głoszą hasła antysemickie, rewizjonistyczne i rasistowskie. Urządzają przemarsze przez miasteczka zamieszkałe przez mniejszość romską twierdząc, że bronią Węgrów przed kryminalną działalnością "gangów cygańskich".

Ze względu na głoszone hasła ugrupowanie zostało zdelegalizowane w roku 2009 przez węgierski Sąd Najwyższy. Wówczas gwardziści, którzy nie przyjęli werdyktu do wiadomości, zmienili nazwę ugrupowania na Węgierska Gwardia Narodowa i zradykalizowali swój ruch, nawiązując współpracę z ugrupowaniami neofaszystowskimi.

Teraz celem ich ataków są nie tylko Romowie, ale również Żydzi. W 2012 roku przywódca gwardzistów Gabor Vona ostrzegł, że "węgierscy Żydzi nie utożsamiają się z dążeniami węgierskiego narodu".

Jobbik stanowi obecnie trzecią siłę polityczną w kraju, od 2010 roku jego deputowani wchodzą w skład parlamentarnej opozycji.