Wielka Brytania ma najmłodszego premiera od 200 lat i pierwszy koalicyjny rząd od 70 lat. To koniec politycznej niepewności. Czy jednak koalicja jest małżeństwem z miłości, czy też zapowiedzią szybkiego rozwodu? - zastanawia się brytyjska prasa.

Paktowi koalicyjnemu konserwatystów z liberałami trzeba będzie się dokładnie przyjrzeć, ale dzięki niemu koalicja będzie dysponowała w Izbie Gmin wystarczającą liczbą głosów, by zapewnić stabilny rząd - napisał w komentarzu redakcyjnym "Financial Times". Gazeta jest pod wrażeniem politycznej dojrzałości obu partii wykazanej w negocjacjach i wyrażającej się w godnej uznania gotowości do kompromisu. Dodaje, że ta cecha będzie im nadal potrzebna, jeśli koalicja ma się utrzymać.

Dla publicysty "Timesa" Bena Macintyre'a lider torysów i nowy premier David Cameron jest wciąż postacią zagadkową. Jest idealistą, a nie ideologiem, pragmatykiem, a nie fanatykiem, ale na arenie publicznej politykiem powściągliwym. O jego koalicyjnym partnerze, liderze liberałów Nicku Cleggu, inni publicyści "Timesa" piszą, że dzięki przebiegłości i determinacji w ciągu niespełna miesiąca zdołał się przeobrazić z lidera trzeciej największej partii politycznej w politycznie najbardziej wpływowego polityka w państwie.

"Guardian", który w kampanii wyborczej popierał liberałów sądzi, iż ich koalicja z torysami jest lepszym rozwiązaniem dla Wielkiej Brytanii niż mniejszościowy rząd konserwatystów. Zarazem gazeta nie kryje rozczarowania z powodu fiaska alternatywnej koalicji liberałów z laburzystami nazywając ją zaprzepaszczoną historyczną okazją.

Czołowy publicysta sprzyjającego torysom "Daily Telegraph" Simon Heffer przewiduje, że nowa koalicja okaże się nietrwała, między koalicjantami dochodzić będzie do tarć, jej osiągnięcia pozostawią wiele do życzenia i zostaną rozpisane nowe wybory, które - jego zdaniem - przegrają liberalni demokraci.