"Jestem za referendum w sprawie dalszego członkostwa Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej" - oświadczył szef rządu w Londynie David Cameron podczas przemówienia w londyńskiej siedzibie agencji Bloomberg. Jak poinformował, głosowanie odbędzie się przed końcem 2017 roku, jeśli jego partia wygra wcześniej wybory. "Gdyby Wielka Brytania opuściła Unię, byłaby to podróż w jedną stronę" - podkreślił.

Cameron rozpoczął swe przemówienie od krótkiej lekcji historii. Przedstawił historyczny zarys europejskiej kooperacji, mówił o brytyjskim zaangażowaniu w europejskie konflikty i wkładzie Wielkiej Brytanii w utrwalanie pokoju i walkę z komunizmem. Podkreślił jednak, że przed Europą stoją teraz inne wyzwania. Trzema podstawowymi problemami, z jakimi - według Camerona - musi poradzić sobie Unia Europejska, są kryzys, jaki narósł wokół wspólnej waluty, spadek konkurencyjności wobec reszty świata i powiększająca się przepaść między tym, co unijne, i tym, co obywatelskie.

Chcemy lepszego układu dla siebie i Europy. (...) Unia nie może rządzić ludźmi - musi to robić w ich imieniu - podkreślał. Zaznaczał, że w Europie upadają standardy życia, rosną głosy sprzeciwu na forach narodowych parlamentów w Berlinie, Helsinkach i Hadze, a unijni przywódcy muszą się tym głosom przysłuchiwać.

Cameron przyznał jednak, że byłoby nie fair proponować Brytyjczykom referendum właśnie teraz, kiedy trudno przewidzieć, w jakim kierunku pójdzie Unia po wyjściu z kryzysu. Dlatego brytyjski rząd chce najpierw renegocjować warunki dalszego członkostwa w UE, a dopiero po dokonaniu tych zmian rozpisane zostanie referendum. Pytanie będzie proste: czy jesteś za lub przeciw dalszemu członkostwu w Unii Europejskiej?

Brytyjscy komentatorzy: Premier zaproponował powrót do punktu wyjścia

Zdaniem komentatorów nad Tamizą, Cameron przedstawił wizję przyszłych relacji Wielkiej Brytanii z resztą Europy, proponując niemalże powrót do punktu wyjścia. Chce na czystej kartce papieru od nowa zdefiniować zasady europejskiego współistnienia, ale jest wątpliwe, by partnerzy Wielkiej Brytanii się na to zgodzili. Renegocjacja unijnych traktatów stworzyłaby bowiem chaos, który byłby jeszcze gorszy od obecnych problemów, z jakimi boryka się Wspólnota.

To tylko jeden z punktów widzenia brytyjskich komentatorów. Ci bardziej sceptyczni zauważają, że przemówienie Camerona było próbą zdobycia poparcia brytyjskich eurosceptyków spoza konserwatywnych szeregów. Dzięki nim zdecydowane zwycięstwo jego partii w wyborach byłoby bardziej prawdopodobne. A tylko takie - bez konieczności rządzenia w koalicji - dałoby Cameronowi szanse na rozpoczęcie krętej drogi do obiecanego referendum. Jeśli natomiast kolejne wybory wygrają labourzyści, dzisiejsze przemówienie Davida Camerona przejdzie do historii jedynie jako imponująca etiuda w sztuce politycznego oratorstwa.

Ostra krytyka ze strony szefa europarlamentu

Davida Camerona ostro skrytykował przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz, który obarczył Wielką Brytanię odpowiedzialnością za blokowanie reform w ramach Unii. To właśnie oni - ci, którzy pokazują Europę palcem - ponoszą główną winę za wstrzymywanie (reform) w Europie - stwierdził w wywiadzie dla radia Deutschlandfunk. Według niego, właśnie przez Londyn nie doszły do skutku konieczne reformy, które miały uczynić Unię bardziej wydajną, demokratyczną, przejrzystą i mniej zbiurokratyzowaną.

Schulz podkreślił również, że brytyjski premier odrzuca unijne kompetencje w sprawach, których w XXI wieku żadne państwo nie jest w stanie rozwiązać w pojedynkę.

Szef francuskiej dyplomacji: Unia to nie menu, z którego można wybierać

Do przemówienia brytyjskiego premiera krytycznie odniósł się również szef francuskiej dyplomacji. Wielka Brytania nie może traktować UE jak menu, z którego wybiera tylko to, co jej odpowiada - stwierdził Laurent Fabius w wywiadzie dla radia France Info. Unia jest jak drużyna piłkarska - kiedy się do niej dołączy, nie można powiedzieć: "Zagrajmy w rugby" - dodał.

Według niego, po ewentualnym wyjściu z Unii Wielka Brytania znajdzie się w trudnym położeniu. Kilka dni temu uczestniczyłem w spotkaniu z brytyjskimi biznesmenami i powiedziałem im: "Jeśli Wielka Brytania chce wyjść z UE, rozwiniemy dla was czerwony dywan" - stwierdził  Fabius, drwiąc z nagłośnionej przez media wypowiedzi Camerona z czerwca ubiegłego roku. Brytyjski premier powiedział wtedy, że jeśli Francja wprowadzi opodatkowanie w wysokości 75 procent od najwyższych dochodów, to "rozwiniemy czerwony dywan i przyjmiemy francuskie przedsiębiorstwa, które będą płacić podatki w Zjednoczonym Królestwie".