Francuska minister edukacji Najat Vallaud-Belkacem ogłosiła plan wprowadzenia do szkół języka arabskiego jako jednego z obowiązkowych języków obcych. Pomysł spotkał się z krytyką polityków prawicy. „Młodzi ludzie nie potrzebują tej herezji” – mówi przedstawiciel Frontu Narodowego.

Francuska minister edukacji Najat Vallaud-Belkacem ogłosiła plan wprowadzenia do szkół języka arabskiego jako jednego z obowiązkowych języków obcych. Pomysł spotkał się z krytyką polityków prawicy. „Młodzi ludzie nie potrzebują tej herezji” – mówi przedstawiciel Frontu Narodowego.
Zdj. ilustracyjne /W. G. Allgoewer /PAP/EPA

Arabski będzie uczony w podstawówkach jeśli tylko będą ku temu możliwości i jeśli rodzice się na to zgodzą - powiedziała minister w wywiadzie dla francuskiej telewizji BFM.  

Słowa minister zbulwersowały wielu polityków. Młodzi ludzie nie potrzebują tej herezji, tylko potrzebne im są lekcje z francuskiego i historii - napisał na Twitterze Louis Aliot z Frontu Narodowego.

Podobnego zdania są także przedstawiciele innych prawicowych partii. Wygląda na to, że nie lubi pani Francji - powiedział przedstawiciel Chrześcijańskiej Partii Demokratycznej Jean-Frederic Poisson. Według niego minister Vallaud-Belkacem powinna podać się do dymisji. Annie Genevard stwierdziła z kolei, że uczenie arabskiego w szkołach będzie "koniem trojańskim" prowadzącym do "islamskiej indoktrynacji".

Wypowiedź Vallaud-Belkacem została jednak błędnie zinterpretowane. Plan ministerstwa edukacji zakłada bowiem, że uczniowie podstawówek muszą się uczyć jednego języka obcego, a arabski będzie jedną z możliwości. Zamiast niego będzie można skorzystać z kursów m.in. angielskiego, hiszpańskiego, portugalskiego czy serbskiego.

(az)