Blisko 500 rosyjskich żołnierzy zginęło w ubiegłym roku, mimo że Rosja nie prowadzi żadnych działań wojennych. Połowa z nich popełniła samobójstwo – ujawniło rosyjskie ministerstwo obrony.

Jeżeli czytać oficjalne statystyki, to diedowszczina – odpowiednik polskiej fali - występuje tylko w 1/5 rosyjskich jednostek. Jednak w te dane trudno uwierzyć. Organizacje pozarządowe oskarżają armię o zaniżanie ponurych statystyk i twierdzą, że bestialstwo i tortury to wciąż obowiązujący rytuał, któremu poddawani są młodzi poborowi.

Władza przez lata usiłowała sprawę zamiatać pod dywan. Dopiero teraz jest szansa, że blisko milionowa rosyjska armia przestanie przypominać gułag. Służbę wojskową skrócono bowiem do roku.