Tysiące osób, w większości kobiety, wyszło na ulice w kilku miastach Brazylii, demonstrując przeciwko nierówności płciowej i przemocy wobec kobiet. Krytykowano także rządy prawicowego prezydenta tego kraju Jaira Bolsonaro. Oskarżano go o seksizm.

Protesty, zorganizowane przy okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet, odbyły się w dziewięciu miastach, m.in. w Brasilii, Sao Paulo i Rio de Janeiro. W Rio skandowano nazwisko Marielle Franco, aktywistki na rzecz praw kobiet, zabitej w zeszłym roku.

Jak pisze Reuters, brazylijskie organizacje pozarządowe oceniają, że Brazylia jest jednym z pięciu krajów o największej liczbie morderstw na kobietach. Podkreśla się, że w kraju tym tysiące kobiet są każdego dnia krzywdzone przez mężczyzn, z którymi są lub były w związkach.

Mimo protestów prezydent Brazylii Jair Bolsonaro wziął udział w Brasilii w oficjalnych obchodach Dnia Kobiet. Po raz kolejny jednak naraził się na krytykę jego oponentów, zarzucających mu seksistowskie wypowiedzi. Stwierdził bowiem, że jego gabinet "po raz pierwszy w życiu" osiągnął równość płci, mimo iż zaledwie dwóch z 22 ministrów to kobiety. "To oznacza, że każda kobieta tutaj jest warta 10 mężczyzn" - powiedział prezydent.