Po 541 dniach rządowego "bezkrólewia" Belgia ma nowy gabinet. Rząd został zaprzysiężony przez króla Alberta II. Tym samym zakończył się rekordowy w skali globu kryzys rządowy.

Na czele rządu stanął socjalista Elio di Rupo. 60-letni syn włoskich emigrantów jest pierwszym od 1974 roku politykiem z francuskojęzycznego południa Belgii, który stanął na czele rządu tego kraju.

W maju król Albert II powierzył Elio di Rupo misję negocjatora w trwających wtedy od prawie roku rozmowach nad stworzeniem nowego rządu. Na tym stanowisku Di Rupo doprowadził do uzgodnienia reformy instytucjonalnej państwa, przyjęcia budżetu na przyszły rok i ostatecznie - do sformowania rządu.

Wcześniej negocjacje powierzono flamandzkiemu socjaliście Johanowi Vande Lanotte'owi. Senator po raz pierwszy podał się do dymisji na początku stycznia, ale wtedy Albert II jej nie przyjął. Lanotte ponowił próbę kilkanaście dni później, tym razem z sukcesem.

Do kryzysu doprowadził spór Flamandów z Walonami

Do kryzysu politycznego w Belgii doprowadził spór między francuskojęzycznymi Walonami z południa kraju i mówiącymi po niderlandzku Flamandami z północy, który rozgorzał po wyborach w połowie 2010 roku. Chodziło głównie o reformę ustrojową państwa, w tym o prawa dla frankofonów mieszkających we flamandzkich gminach oraz przekazanie większych uprawnień i pieniędzy regionom. Główne partie nie mogły też dogadać się w kwestii przyszłorocznego budżetu i oszczędności, które muszą sięgnąć ponad 11 miliardów euro, by zgodnie z wymogami unijnymi do 2015 roku zlikwidować deficyt budżetowy.