Amerykańska straż przybrzeżna po nocy wznowiła poszukiwania uszkodzonego statku „El Faro”, który zaginął w okolicach Bahamów – ustalił reporter RMF FM. Na pokładzie były 33 osoby, w tym 5 Polaków. Jednostka wpłynęła w sam środek huraganu Joaqiun, przedtem załoga zdążyła jeszcze nadać sygnał SOS. Potem kontakt z nią się urwał.

Amerykańska straż przybrzeżna po nocy wznowiła poszukiwania uszkodzonego statku „El Faro”, który zaginął w okolicach Bahamów – ustalił reporter RMF FM. Na pokładzie były 33 osoby, w tym 5 Polaków. Jednostka wpłynęła w sam środek huraganu Joaqiun, przedtem załoga zdążyła jeszcze nadać sygnał SOS. Potem kontakt z nią się urwał.
Na pokładzie "El Faro" były 33 osoby /TOTE MARITIME /PAP/EPA

Załoga zdążyła tylko nadać sygnał SOS i zaalarmować, że statek jest odchylony, a na jego pokład wdarła się woda.

Poszukiwania zostały wznowione o świcie, czyli krótko po południu naszego czasu. Amerykańscy ratownicy podają, że do tej pory udało im się przeszukać obszar około 850 kwadratowych mil morskich – niestety, bez skutku. Poszukiwania mocno utrudnia pogoda, bo huragan cały czas szaleje - i choć stracił nieco na sile, to prędkość wiatru nadal sięga aż 200 km/h. Tworzą się ogromne fale.

Poza 5 osobami z Polski resztę załogi stanowili obywatele Stanów Zjednoczonych. Statek "El Faro" płynął z Jacksonville na Florydzie do Puerto Rico.

W akcji biorą udział między innymi dwa potężne samoloty C-130, nazywane w USA łowcami huraganów. Jak ustalił reporter RMF FM, armator, czyli firma zarządzająca statkiem "El Faro", jest w stałym kontakcie z rodzinami zaginionych marynarzy.

Huragan Joaquin dziś zaczął oddalać się od Bahamów. Szacuje się, że mimo iż siła jego wiatru słabnie, to jednak nadal może zagrozić terytorium na wschodnim wybrzeżu USA. Żywioł na samych Bahamach dokonał poważnych zniszczeń, a lokalne władze oceniają, że szacowanie szkód i ich usuwanie potrwa przez kilka najbliższych dni.

(mpw)