Do uczestników antyrządowych demonstracji w Erywaniu przyłączyło się kilkuset wojskowych - podał Reuters. Resort obrony Armenii zapowiedział podjęcie wobec nich surowych kroków. Policja wypuściła na wolność lidera protestów Nikola Paszyniana. Kilkadziesiąt minut później do dymisji podał się premier Armenii Serż Sarkisjan. Tysiące osób od 11 dni domagały się jego odejścia.

Były prezydent Armenii wybrany w ubiegły wtorek na premiera tego kraju Serż Sarkisjan podał się do dymisji. Jego oświadczenie opublikowano na stronie internetowej rządu. Sarkisjan ogłosił swoją decyzję po 11 dniach antyrządowych protestów.

Jak stwierdził w oświadczeniu, zwraca się do wszystkich obywateli, w tym do uczestników protestów w Erywaniu, "po raz ostatni".

(Lider protestów) Nikol Paszynian miał rację. Ja nie miałem racji. Jest kilka wyjść z zaistniałej sytuacji, ale nie zgodzę się na żadne z nich. To nie dla mnie. Odchodzę ze stanowiska szefa kraju, premiera - oświadczył Serż Sarskisjan.

Dodał, że demonstrujący wypowiadają się przeciwko niemu. Spełniam wasze żądanie. Życzę pokoju naszemu krajowi - podkreślił.

Od 13 kwietniu w Erywaniu i innych miastach Armenii odbywają się wielotysięczne protesty przeciwko nominacji na premiera Serża Sarkisjana, który wcześniej przez 10 lat pełnił funkcję prezydenta.

Uczestnicy protestów oskarżają byłego prezydenta o uzurpację i korupcję. Krytycy zarzucają mu też zbytnie zbliżenie polityki Erywania do Moskwy i prezydenta Rosji Władimira Putina, z którym Sarkisjan utrzymuje bliskie relacje. Demonstrujący wyrażają również sprzeciw wobec trudnej sytuacji materialnej i łamania praw człowieka.

Kilkadziesiąt minut przed informacją o podaniu się Sarkisjana do dymisji, niezależna rosyjska telewizja Dożd informuje o 200-300 żołnierzach, którzy dołączyli do marszu na ulicach Erywania. W wydanym oświadczeniu ministerstwo obrony potępiło działania żołnierzy.

Apeluję o uwolnienie wszystkich zatrzymanych. Więcej powiem na dzisiejszym mityngu - powiedział dziennikarzom lider opozycyjnego bloku Elk (Wyjście) Nikol Paszynian, który w ubiegłym tygodniu ogłosił początek aksamitnej rewolucji. Oprócz Paszyniana w niedzielę zatrzymano też dwóch innych przedstawicieli opozycyjnych sił: Ararata Mirzojana i Sasuna Mikajeliana.

Paszynian został zatrzymany chwilę po spotkaniu z premierem Serżem Sarkisjanem. Transmitowana w mediach rozmowa zakończyła się po trzech minutach. Premier opuścił spotkanie, gdy Paszynian oświadczył, że jedynym do przyjęcia dla niego rozwiązaniem jest dymisja Sarkisjana. Zdaniem szefa rządu jest to "szantaż, a nie dialog".

Miejscowe media podawały, że wśród wojskowych, którzy dołączyli do protestujących, są weterani działań wojennych w Górskim Karabachu. Konflikt zbrojny o tę ormiańską enklawę na terytorium Azerbejdżanu wybuchł w 1988 roku.

Do tej pory w poniedziałek zatrzymano ponad 40 protestujących. Biuro prasowe armeńskich służb śledczych poinformowało, że zatrzymanym zarzuca się organizację nielegalnych masowych zgromadzeń i użycie siły wobec przedstawicieli władz.

Według szacunków opozycji w miniony weekend w protestach w Erywaniu wzięło udział ok. 165 tys. osób; policja szacuje liczbę protestujących na 35 tys. W niedzielę zatrzymano ponad 270 osób. Kilkakrotnie doszło do starć pomiędzy policjantami i uczestnikami demonstracji. Ministerstwo zdrowia Armenii poinformowało, że do szpitali trafiło siedmiu rannych.

Minister obrony Wigen Sarkisjan wyraził nadzieję, że w kraju nie będzie konieczności ogłoszenia stanu nadzwyczajnego. Jak dodał, prawo Armenii przewiduje w takim przypadku zaangażowanie sił zbrojnych.

Wskutek zmiany konstytucji Armenia przeszła z systemu prezydenckiego na parlamentarny. Serż Sarkisjan, wybrany 17 kwietnia na premiera, w związku z tym dysponowałby szerszymi uprawnieniami. Wybrany przez parlament nowy prezydent Armen Sarkisjan, który nie jest spokrewniony z szefem rządu, będzie pełnił głównie funkcje reprezentacyjne.

(az, mpw)