Dzień po przewrocie wojskowym w Tajlandii Waszyngton wstrzymał wartą 3,5 mln dolarów pomoc militarną dla tego kraju - poinformowała rzeczniczka Departamentu Stanu Marie Harf. Dodała, że rozważane jest też zawieszenie funduszu pomocowego wartego 7 mln dolarów.

Harf wyjaśniła, że wstrzymany program pomocowy to środki, z których finansowane są zakupy broni i międzynarodowe szkolenia dla oficerów sił zbrojnych.

Agencja AP przypomina, że Tajlandia jest traktatowym, ważnym sojusznikiem militarnym USA. 3,5 mln dolarów to blisko jedna trzecia funduszy pomocowych, które Waszyngton przeznacza co roku na wsparcie Tajlandii. W 2013 roku pomoc ta - jak podała Harf - warta była 10,5 mln dolarów.

W czwartek tajlandzkie władze wojskowe przejęły władzę w kraju. Amerykański sekretarz stanu John Kerry powiedział tego dnia, że nie ma usprawiedliwienia dla tego przewrotu, i wezwał Bangkok do natychmiastowego przywrócenia cywilnego rządu i demokratycznych praktyk. Tymczasem w piątek wojsko tajlandzkie zatrzymało niedawną premier Yingluck Shinawatrę. Wezwano też byłych przywódców państwa i zabroniono im opuszczania kraju. Rzecznik armii sprecyzował, że "łącznie 155 osób zostało objętych zakazem podróżowania za granicę bez pozwolenia". Jest to komentowane jako operacja mająca na celu zneutralizowanie ewentualnego sprzeciwu wobec przewrotu. Krajem kieruje teraz sześciu najwyższych dowódców wojskowych Tajlandii.

Oskarżana o nepotyzm Yingluck Shinawatra została odsunięta od władzy na początku maja - Trybunał Konstytucyjny usunął ją wtedy ze stanowiska.

Wojsko zdecydowało się na wprowadzenie stanu wojennego po wielu miesiącach antyrządowych protestów, głównie w Bangkoku, w których zginęło 28 osób, a setki zostały ranne.

(edbie)