Na rok więzienia skazał Sąd Okręgowy w Kielcach hodowcę koni spod Łęczycy w Łódzkiem. Brytyjczyk Stephen James Drew głodził zwierzęta i trzymał je w skandalicznych warunkach, zagrażających zdrowiu i życiu. Wyrok jest prawomocny.

Według sądu działanie oskarżonego nie było - jak twierdził jego obrońca - błędem w sztuce hodowlanej; nie trzeba być zootechnikiem, żeby wiedzieć, że zwierzę potrzebuje pokarmu i wody. Oskarżony zaniedbywał podstawowe obowiązki hodowcy: nie karmił i nie poił zwierząt. Robił to celowo - chodziło o wyhodowanie wytrzymałej i odpornej rasy koni. Skazany działał z premedytacją, w sposób konsekwentny i zdeterminowany, nawet wtedy, kiedy zwierzęta szukały wody i pożywienia na łąkach zalewanych ściekami komunalnymi i kiedy zaczęły padać.

Mężczyzna nie gromadził zapasów pokarmu dla zwierząt uznając, że powinna im wystarczyć trawa wygrzebywana spod śniegu. Zimą ludzie proponowali mu zboże i siano, ale utrzymywał on, że zwierzęta same powinny się wyżywić. Temperatury tej zimy były bardzo niskie, w styczniu nocą sięgały nawet - 25 stopni. Konie nie miały dostępu do wody.

W okresie lutego i marca konie padały. Kiedy społeczny inspektor opieki nad zwierzętami Karina Schwerzler w połowie marca odebrała zwierzęta właścicielowi, ze stada 26 koni na terenie łąk było tylko 15. Los siedmiu koni jest znany - sześć padło z powodu niedożywienia i złej kondycji, a jeden z powodu ciężkiego porodu. Według sądu nie można ustalić przyczyn śmierci pozostałych zwierząt, gdyż nie zrobiono sekcji zwłok, ale przypuszczalnie było to również wygłodzenie.

Sędzia podkreśliła, że oskarżony chciał osiągnąć korzyści kosztem niewyobrażalnego cierpienia i krzywdy zwierząt. Jej zdaniem dla każdego normalnego człowieka treść zeznań świadków w tej sprawie jest porażająca.