Zmarła czterolatka z Młotów na Dolnym Śląsku. Dziewczynka kilka dni temu trafiła do wrocławskiego szpitala pobita przez przyjaciela swojej mamy. Mężczyzna bił i kopał dziecko, bo nie chciało go słuchać. 25-latek trafił już do aresztu, prokuratura postawi mu zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Grozi mu za to nawet dożywocie.

Mężczyzna został zatrzymany 20 stycznia w miejscowości Młoty koło Bystrzycy Kłodzkiej. 25-latek opiekował się dziewczynką pod nieobecność swojej konkubiny. Jak ustalili policjanci, matka w tym czasie była z drugą córką w szpitalu, ponieważ dziecko było przeziębione.

Mężczyzna twierdził wcześniej, że remontował mieszkanie, a dziecko przeszkadzało mu w pracy. Tłumaczył, że chciał je skarcić, dając kilka klapsów i uderzając w brzuch. Po pewnym czasie zauważył, że dziewczynka straciła przytomność, dlatego powiadomił pogotowie ratunkowe. Policjanci zatrzymali 25-latka po tym, jak pracownicy pogotowia ratunkowego powiadomili ich o obrażeniach dziecka. Zarówno on, jak i matka dziewczynki, byli trzeźwi.

Pobita dziewczynka trafiła najpierw do szpitala w Polanicy Zdroju, ale jej stan był na tyle ciężki, że lekarze zdecydowali się przewieźć ją do szpitala we Wrocławiu. Dziecko doznało obrażeń m.in. jamy brzusznej i głowy. Mimo wysiłków lekarzy, nie udało się dziewczynki uratować.