30 października gdański sąd apelacyjny wyda wyrok w sprawie Lech Wałęsa kontra Krzysztof Wyszkowski. Podczas dzisiejszej rozprawy sędziowie nie byli w stanie rozstrzygnąć sporu pomiędzy byłym prezydentem a twórcą Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża. Wyszkowski zarzucił Wałęsie defraudacje pieniędzy na "Solidarność" w latach 80.

Dzisiejsza rozprawa była bardzo emocjonalna. Wyszkowski broniąc się podważał zeznania świadków, którzy przed sądem w poprzedniej instancji zeznali, że nie pamiętają, aby związkowcy z Francji przekazywali pieniądze Wałęsie.

Były prezydent nie pozostawał dłużny i zdecydowanie odpowiedział na takie insynuację. Gdyby Francuzi usłyszeli coś takiego, że w kopertach dawano jakieś pieniądze, to by na serce padli, to jest nie do pomyślenia, ludzie do lekarza - mówił Wałęsa. Emocje udzieliły się także jednemu z adwokatów legendarnego przywódcy Solidarności.

Sprawa dotyczy telewizyjnej wypowiedzi Wyszkowskiego w maju 2005 r. Mówił on wtedy m.in., że w październiku 1981 r., podczas pobytu w Paryżu, delegacja "Solidarności" oskarżyła Wałęsę o kradzież pieniędzy, które otrzymał od związkowców francuskich.

W październiku ubiegłego roku sąd uznał, że Wyszkowski naruszył taką wypowiedzią dobra osobiste byłego prezydenta. Nakazał mu przeprosiny i zapłatę 10 tys. zł tytułem zadośćuczynienia na rzecz jednej z gdańskich fundacji. Wyszkowski odwołał się od tego wyroku.