Dopiero za dwa tygodnie Sąd Apelacyjny w Gdańsku wyda wyrok w procesie Lech Wałęsa kontra Krzysztof Wyszkowski. Były prezydent wytoczył sprawę działaczowi Wolnych Związków Zawodowych za telewizyjną wypowiedź o jego rzekomej agenturalnej przeszłości.

Krzysztof Wyszkowski 16 listopada 2005 r. w wystąpieniu telewizyjnym zarzucił Wałęsie, że ten w latach 70. był tajnym i płatnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa. W tym samym dniu były prezydent otrzymał od IPN status pokrzywdzonego.

W marcu tego roku Sąd Okręgowy w Gdańsku po raz drugi uznał, że były działacz WZZ naruszył swoją wypowiedzią dobra osobiste Wałęsy, nakazał mu złożenie przeprosin, a w ramach zadośćuczynienia wpłatę 40 tys. zł na rzecz Szpitala Dziecięcego w Gdańsku-Oliwie.

Wyszkowski był przekonany, że Sąd Administracyjny cofnie sprawę do niżej instancji, powiedział też, że ma nowe dowody w sprawie. Nie chciał pokazać dokumentów dziennikarzom, dodając, że są to nowe donosy "w oczywisty sposób potwierdzające współpracę Wałęsy z SB". Dodał, że istnieje dokument sporządzony przez oficera prowadzącego, w którym jest napisane, że Wałęsa donosił na kolegów.

Wyszkowski ponownie potwierdził, że na świadka w sprawie chciałby wezwać prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Pan prezydent sam się zaoferował, że jeśli powołam go na świadka, to on powie to, co wie. (...) Prezydent potwierdzi swoją wiedzę na temat Lecha Wałęsy, że Wałęsa był tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie Bolek i otrzymywał za to pieniądze - podkreślał Wyszkowski.