Sprawcę fałszywego alarmu bombowego w stołecznym szpitalu wojskowym przy Szaserów zatrzymali warszawscy policjanci. 46-latek dwa razy zadzwonił do tej placówki w połowie maja, gdy przebywał tam prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński.

Sprawcę fałszywego alarmu bombowego w stołecznym szpitalu wojskowym przy Szaserów zatrzymali warszawscy policjanci. 46-latek dwa razy zadzwonił do tej placówki w połowie maja, gdy przebywał tam prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński.
Policjanci z zatrzymanym mężczyzną /Policja

Zatrzymany to Polak na stałe mieszkający we Francji. To właśnie stamtąd telefonował do wojskowego szpitala. Po fałszywych informacjach placówkę zamknięto dla odwiedzających. Na czas sprawdzania budynków przez pirotechników trzeba też było ewakuować pacjentów - m.in z oddziałów intensywnej opieki medycznej. 

Policjanci po ustaleniu numeru telefonu podejrzanego czekali, aż przyjedzie on do kraju. Gdy tylko się zjawił, został zatrzymany. 

Śledczy wyjaśniali, co kierowało 46-latkiem. Sprawdzano m.in. - jak nieoficjalnie dowiedział się reporter RMF FM - czy działał z pobudek politycznych. Sam tłumaczył, że to był po prostu głupi żart. 

46-latek usłyszał już zarzut i został tymczasowo aresztowany. Grozi mu od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności. Mężczyzna przyznał się do zarzucanego mu czynu.