Są zarzuty dla kolejnego wspólnika Piotra R., mężczyzny, który pod koniec maja w spektakularny sposób uciekł policjantom ze szpitala w Warszawie. Prokuratura zakończyła przesłuchanie Andrzeja P. zatrzymanego w Ożarowie Mazowieckim.

Andrzej P. usłyszał zarzut utrudniania śledztwa. To człowiek, którego samochód został wykorzystany do ucieczki ze szpitala, po tym jak jeden z kompanów Piotra R. sterroryzował bronią konwojentów. Przewiózł uciekiniera w bezpieczną okolicę. Wcześniej zarzuty usłyszał sam główny uciekinier - tak zwanego samouwolnienia, a także nielegalnego posiadania broni - chodzi o pistolet, który znaleziono przy nim podczas zatrzymania w Gdańsku. Z kolei napastnik ma także zarzut nielegalnego posiadania broni oraz czynnej napaści na policjanta. 

Sąd zdecydował dziś o trzymiesięcznych aresztach dla Piotra R., a także dla napastnika, który bronią sterroryzował funkcjonariuszy w szpitalu.

Andrzej P. po przesłuchaniu wyszedł na wolność.

Z kolei czwarty z zatrzymanych mężczyzn ma status świadka w tej sprawie. Według śledczych nie brał udziału w ucieczce i nie pomagał pozostałym.

Spektakularne zatrzymanie zbiega

Piotr R. odsiadywał 7 lat więzienia za wyłudzenia oraz oszustwa. Został zatrzymany w sobotę przez stołecznych i poznańskich policjantów. Wraz z Piotrem R. wpadli jego trzej wspólnicy. W akcję zatrzymań poza stołecznymi policjantami zaangażowani byli funkcjonariusze ze specjalnej grupy poszukiwawczej z Poznania, a także antyterroryści.

Piotr R. wpadł w jednym z gdańskich hoteli. Zameldował się tam na belgijski dowód tożsamości. 

Skąd wspólnicy wiedzieli, że Piotr R. zostanie przewieziony do szpitala?

Piotr R. uciekł policjantom ze szpitala przy Banacha w Warszawie w piątek 26 maja. Wcześniej, przed wizytą w placówce, zeznawał w prokuraturze. Był świadkiem w sprawie dotyczącej oszustw, prowadzonej przez Prokuraturę Rejonową Warszawa-Śródmieście. Po zakończeniu przesłuchania - zamiast do aresztu śledczego, gdzie był osadzony - przewieziono go do szpitala.

42-latek miał w czasie przesłuchania w prokuraturze powiedzieć, że źle się czuje - i dlatego trafił na Banacha na rutynowe badania.

Mężczyzna był konwojowany przez grupę policjantów, ale mimo to udało mu się uciec z budynku szpitala. Nieznany mężczyzna sterroryzował bronią konwojenta, po czym skazany wraz z napastnikiem uciekli samochodem.

Okoliczności ucieczki 42-latka bada prokuratura ze stołecznej Ochoty. Zabezpieczono m.in. monitoring ze szpitala i przesłuchano świadków. Śledczy muszą ustalić, czy to była od dawna planowana akcja, a na taką wygląda. Zagadką pozostaje, skąd wspólnik lub wspólnicy wiedzieli o przesłuchaniu w prokuraturze, a także o przewiezieniu mężczyzny do szpitala. Jak dowiedział się dziennikarz RMF FM, w tej sprawie przesłuchano już prokurator prowadzącą śledztwo.


(j.)