Dzieci ranne w wypadku na skoczni w Lubawce na Dolnym Śląsku opuściły szpital. Pod siódemką uczniów zawalił się drewniany podest skoczni. Spadli z 4 metrów. Troje z nich trafiło do szpitala.

Do domu wypisano już 12-letnią dziewczynkę, u której podejrzewano pęknięcia trzech kręgów kręgosłupa. Na razie chodzi w gorsecie. Szpital mogli opuścić także dwaj dość mocno potłuczeni10-latkowie.

Do wypadku na skoczni w Lubawce doszło wczoraj. Dzieci z Szarocin, które były na wycieczce, weszły na platformę startową. Ta zawaliła się pod ich ciężarem. Młodzi ludzie, w wieku 7-12 lat, trafili do szpitala. Czworo z nich po konsultacji lekarskiej zostało zwolnionych do domu.

Nie mieli prawa wchodzić na skocznie

Dzieci nie powinny były wchodzić na skocznię. Na skoczni znajdowały się tabliczki z zakazem - powiedział Waldemar Oszmian z policji w Kamiennej Górze. Wyjaśnił, że podczas robienia pamiątkowego zdjęcia pod skocznią, 36-letni przewodnik sudecki pozwolił wejść dzieciom na platformę. Mimo zakazu, dzieci weszły na obiekt i pod ich ciężarem zawaliła się platforma - skomentował Oszmian. Trzech opiekunów, którzy zajmowali się 26-osobową grupą, było trzeźwych.

Prokuratura bada sprawę

Postępowanie w sprawie narażenia dzieci na niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia wszczęła już prokuratura rejonowa. Prokurator Helena Bonda powiedziała, że zabezpieczono dokumentację i są przesłuchiwane różne osoby. Śledczy sprawdzają, jak to się stało, że dzieci weszły na skocznię mimo wyraźnego zakazu, jaki widnieje na znakach wokół niej. Sprawdzane jest także to, czy sam obiekt był odpowiednio zabezpieczony.O zarzutach na tym etapie sprawy nie możemy mówić - wyznała Bonda. Za narażenie na utratę zdrowia lub życia grozi do 3 lat więzienia.