47-letni mężczyzna został ranny po tym, jak spowodował wybuch gazu w swoim sklepie w Lublinie. Poważne obrażenia odniosło także dwóch policjantów. Jak się okazuje, sprawca wybuchu był poszukiwany przez funkcjonariuszy w związku ze śmiercią swojej żony.

Do wybuchu doszło we wtorek przed południem w lubelskim sklepie przy ul. Kleeberga. Ze wstępnych informacji wynika, że jego przyczyną były cztery odkręcone butle gazowe.

Mężczyzna, który zabarykadował się w swoim sklepie i spowodował wybuch, został dość poważnie ranny. Był przytomny, kiedy karetka zabrała go do szpitala. Teraz przebywa na specjalistycznym oddziale oparzeniowym szpitala w Łęcznej. Lekarze mówią, że jego życiu zagraża niebezpieczeństwo.

Ciężko ranni zostali także dwaj policjanci, którzy przyjechali do sklepu mężczyzny. Chcieli mu zadać wiele pytań w związku ze śmiercią jego żony. Na skutek wybuchu jeden z nich został poparzony, obaj zostali poranieni przez szkło wypadające ze sklepowej witryny.

Sklep jest całkowicie zniszczony. Jego pożar zdołali ugasić już strażacy. We wnętrzu znaleźli cztery butle z gazem, a kolejne dwie w samochodzie sprawcy wybuchu.

Miał złożyć wyjaśnienia ws. śmierci żony

Andrzej R. był poszukiwany przez policję od wczoraj. Mężczyzna miał złożyć wyjaśnienia w sprawie okoliczności śmierci swojej żony. Zwłoki kobiety znaleziono także w poniedziałek w ich wspólnym mieszkaniu. Było ono zamknięte - aby dostać się środka policjanci wezwali strażaków, którzy wyważyli drzwi. Policję wezwał dorosły syn, który nie mógł dostać się do mieszkania, ani nawiązać kontaktu z matką.

Ze wstępnych oględzin wynika, że kobieta mogła zostać uduszona. Przyczyny jej śmierci ustali ostatecznie sekcja zwłok - powiedziała po południu rzeczniczka prokuratury Beata Syk-Jankowska.