77 grobów dzieci zamęczonych w niemieckim obozie koncentracyjnym przy ul. Przemysłowej w Łodzi zlokalizowano po ponad 70 latach. Tego historycznego odkrycia dokonali historycy Muzeum Dzieci Polskich - ofiar totalitaryzmu dzięki kwerendzie archiwalnej.

Zamęczone polskie dzieci pochowano na terenie cmentarza rzymskokatolickiego św. Wojciecha w Łodzi - mówi dyrektor muzeum, dr Ireneusz Maj. Naukowcy zlokalizowali na razie 77 takich miejsc. Zachowały się dwa groby, a w przypadku 75 ofiar - w miejscu ich pochówku dziś znajdują się groby innych osób - dodaje. Jak tłumaczy Maj, groby zlokalizowano na podstawie ogólnodostępnych dokumentów cmentarza z lat 1942-1945.

Dokumenty zawierają imiona i nazwiska pochowanych ofiar, daty ich urodzin i śmierci, datę i godzinę pogrzebu oraz dokładną lokalizację dawnych grobów. Po analizie akt i pracach dokumentacyjnych na cmentarzu historycy muzeum ustalili, że do dzisiaj zachowały się tylko dwa groby: 9-letniego Jerzego Rutkowskiego (był dotąd określany jako jedyny znany grób) oraz odkryty 3 listopada 2021 r. grób 12-letniego Zygmunta Olejniczaka. Zamęczone w obozie polskie dzieci Niemcy często kazali chować bez wiedzy ich bliskich. Dlatego ich groby zostały zapomniane, a na ich miejscu po latach powstały nowe. Te dzieci skrzywdzono za życia i po śmierci - podkreśla Maj.

Jako głównych odpowiedzialnych za zaniedbania i niezabezpieczenie miejsc pochówku ofiar obozu, dyrektor Muzeum Dzieci Polskich wskazuje powojenne władze Polski Ludowej. Ówczesne komunistyczne władze powinny zabezpieczyć groby i upamiętnić te miejsca - podkreśla. Niestety, nie zrobiono tego nawet po upadku komuny. Nikt się tym nie zajął aż do teraz. Nie szukano tych grobów. Przez lata sprawę miejsc pochówku polskich dzieci przemilczano, pozwalając, by pamięć o tych niewinnych ofiarach się zatarła. Ale się nie zatrze, przywrócimy pamięć o tych dzieciach, godnie je upamiętnimy. To moje zadanie, to cel Muzeum Dzieci Polskich. Nie wolno nam zapomnieć - deklaruje Maj.


Powstanie pomnik dzieci-więźniów, który już zawsze będzie przypominał o tym, w jaki sposób zginęły i jak bestialsko traktowano je w niemieckim obozie koncentracyjnym przy ul. Przemysłowej w Łodzi.

O  wstrząsającym odkryciu dyrektor Muzeum zawiadomił Instytut Pamięci Narodowej, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz pełnomocnika Prezesa Rady Ministrów ds. ochrony miejsc pamięci. Teraz kolejne kroki podejmować będą prokuratorzy Instytutu Pamięci Narodowej - Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. To od nich zależeć będą dalsze decyzje w tej sprawie.

Dyrektor Muzeum Dzieci Polskich wystąpił także do Urzędu Wojewódzkiego w Łodzi z wnioskiem o wpisanie odkrytego i zachowanego miejsca pochówku 12-letniego Zygmunta do ewidencji grobów wojennych.

Naukowcy z Muzeum Dzieci Polskich kontynuują poszukiwania kolejnych grobów. Szacują, że możliwe będzie zlokalizowanie od 200 do 300 takich miejsc. Nie ma jednak pewności, czy wszystkie znajdują się na terenie obecnego cmentarza św. Wojciecha w Łodzi. 

"Był zakaz wspominania o tym"

Były więzień obozu Jerzy Jeżewicz, który wraz z bratem znalazł się tam jako dwulatek na konferencji prasowej mówił, że sprawa niemieckiej zbrodni na najmłodszych była ukrywana przez lata przez komunistów, a po 1989 roku przez ich - jak to określił - spadkobierców.

Był zakaz wspominania o tym - podkreślił 81-letni teraz Jeżewicz. Kiedy chcieliśmy zapisać się do związku więźniów obozów, wyzywano od "gówniarzy". Przez lata ludzie myśleli, że kłamiemy. Władze powojenne zlikwidowały pamięć o naszym obozie, najprawdopodobniej nie bez wiedzy Niemców - zaznaczył. Nam chodzi o to, aby dziennikarze mówili jak najczęściej o tragedii tych, którym nie było dane, jak mnie, przetrwać piekła obozu - tłumaczył Jeżewicz.

Opracowanie: