Toksyczne opcje to nie wszystko. Firmy znów płaczą - przez jena i tajemniczy CIRS. Currency Interest Rate Swap to instrumenty, które pozwalały zamieniać drogie kredyty złotowe na tanie w japońskich jenach. Jak pisze „Puls Biznesu”, transakcje, które miały obniżyć ratę, teraz pogrążają wiele firm. Ich szefowie i właściciele utrzymują, że nie byli świadomi ogromnego ryzyka.

Rok temu mało kto wśród bankowców i przedsiębiorców przejmował się ryzykiem walutowym, podpierając się ponad czteroletnim trendem spadkowym notowań JPY/PLN. Wiosną 2004 roku sto jenów kosztowało nad Wisłą 3,6 zł, a podczas ostatnich wakacji — już tylko 1,9 zł. Problem w tym, że w ostatnich miesiącach kurs JPY/PLN niespodziewanie, gwałtownie skoczył o ponad 90 proc. Zamiast kilku tysięcy złotych zysku na racie kredytowej teraz straty przedsiębiorców idą często w miliony złotych.

Problem CIRS może zmieść z powierzchni wiele firm; bomba swapów walutowych tyka nawet mocniej niż toksyczne opcje walutowe. O ile bowiem opcje kupna waluty były wystawiane z reguły przez krajowych przedsiębiorców na maksymalnie rok, o tyle CIRS — na wiele dłużej. Komisja Nadzoru Finansowego jednak uspokaja. Z jej danych wynika, że dla całej gospodarki problem swapów walutowych powinien okazać się mniejszy niż opcyjna zawierucha. Opierając się na grudniowym raporcie KNF oraz zachowaniu kursu JPY/PLN, można szacować, że straty polskich firm na CIRS sięgają 1-2 mld zł. Dla porównania straty na toksycznych opcjach walutowych mogą sięgnąć aż 4-7 mld zł.