Przez cztery miesiące dyrektor Wydziału Architektury i Budownictwa w lubelskim magistracie, mimo braku pisemnego upoważnienia, podpisywał decyzje administracyjne - w tym pozwolenia na budowę i warunki zabudowy. Wewnętrzna kontrola w tej sprawie już trwa. Niezależnie bada ją również Samorządowe Kolegium Odwoławcze, które prawdopodobnie unieważni wszystkie wydane niezgodnie z prawem decyzje.

Pracownicy Wydziału Architektury i Budownictwa powinni byli przygotować stosowny dokument, upoważniający urzędnika do wydawania decyzji, i przedstawić go do podpisu prezydentowi miasta. Audytorzy ustalą teraz, który z urzędników zawinił. Kto personalnie powinien to zrobić, zweryfikuje prowadzona kontrola - mówi Katarzyna Mieczkowska-Czerniak, rzeczniczka ratusza.

Wszystkie podpisane przez dyrektora decyzje najprawdopodobniej będą unieważnione - mówi Wojciech Taras, wiceprezes lubelskiego Samorządowego Kolegium Odwoławczego.

Jeśli do tego dojdzie, Wydział Budownictwa i Architektury będzie się musiał zwrócić do wojewody o unieważnienie pozwoleń na budowę, a to może potrwać nawet miesiąc. Trzeba o tym poinformować "Kowalskiego", który musi następnie wystąpić do nadzoru budowlanego o sprawdzenie, czy budowa była prowadzona zgodnie z uchylonym pozwoleniem.

Spisujemy protokół i stwierdzamy, czy jest odstępstwo czy nie. W przypadku braku odstępstwa, inwestor występuje z ponownym wnioskiem o udzielenie pozwolenia na budowę - mówi Robert Lenarcik, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Lublinie. Na jego wydanie nadzór budowlany ma 30 dni. Kolejne 65 dni "Kowalski" będzie musiał poczekać na wydanie nowego pozwolenia przez urząd.

Petent, który padł ofiarą urzędniczego niedopatrzenia, straci więc co najmniej 3-4 miesiące.

Ratusz zapewnia, że dołoży starań, by zainteresowani jak najmniej odczuli to, co się wydarzyło. Nie zmienia to jednak faktu, że ponad 200 osób będzie musiało jeszcze raz złożyć dokumenty w urzędzie i czekać na ponowną decyzję.