Prokuratura Rejonowa w Nysie umorzyła śledztwo ws. nieuzasadnionego zatrzymania karetek na A4 wiozących dwóch ciężko rannych po wypadku. Do zdarzenia doszło w czerwcu, jeden z pacjentów kilka dni później zmarł.

Śledztwo w sprawie zostało umorzone ze względu na brak związku między zgonem a zatrzymaniem karetek wiozących rannych z wypadku do szpitala w Opolu na bramkach wjazdowych na węźle Przylesie i bramkach wyjazdowych na węźle Prądy. Stan rannego w wypadku 19-latka, który zmarł kilka dni później, i jego obrażenia były bardzo poważne, a postój karetek na bramkach zbyt krótki, by wiązać te dwie sprawy - wyjaśniła prokurator Anna Kawecka.

Śledczy na podstawie nagrań z monitoringu ustalili, że postój karetek na obydwu bramkach na autostradzie A4, gdy wiozły poszkodowanych, wyniósł 2 minuty i 1 sekundę. Na węźle Przylesie trwał ponad półtorej minuty, a na węźle Prądy - 25 sekund.

Podejmując decyzję o umorzeniu śledztwa ws. nieuzasadnionego zatrzymania karetek na autostradzie A4 w nocy z 2 na 3 czerwca prokuratura wzięła też pod uwagę wyniki sekcji zwłok 19-latka. Przesłuchano też m.in. operatorów bramek, kierowców karetek i świadków zdarzenia.

Karetki na sygnałach natrafiły na zamknięte szlabany

Do zdarzenia, po którym zmarł 19-letni mężczyzna - ofiara wypadku - doszło w nocy z 2 na 3 czerwca. Karetki ratownictwa medycznego Falck z Brzegu, jadące na sygnałach i wiozące dwóch rannych, natrafiły na zamknięte szlabany na węźle Przylesie. Ratownicy stali, a osoby w budkach poboru opłat nie zareagowały na obecność karetek. W końcu jeden z ratowników ręcznie wyłamał szlaban bramki. Taka sama sytuacja zdarzyła się przy wyjeździe z autostrady A4 na węźle Prądy.

Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa złożyła w lipcu matka 19-latka, którego przewoziła jedna z karetek zatrzymana przy wjeździe na A4. Chłopak zmarł kilka dni później. Kobieta poprzez pełnomocnika zawnioskowała m.in. o powołanie medycznej lub naukowej instytucji, która odpowie na pytania, jaki wpływ na śmierć jej syna miał nieuzasadniony postój karetki na bramce opłat i w jakim stopniu do niej się przyczynił.

Rzeczniczka firmy Kapsch - odpowiedzialnej za pobór opłat na autostradzie A4 - Dorota Prochowicz mówiła, po złożeniu zawiadomienia, że zachowanie ratowników, którzy jechali karetkami z ofiarami wypadku z 2 na 3 czerwca było nieuzasadnione. Wyjaśniała, że powinni oni pobrać bezpłatny bilet i wjechaliby na autostradę bez przeszkód.

"Współczujemy matce ofiary wypadku, ale utrzymujemy, że wjazd na autostradę nie był utrudniony" - mówiła rzeczniczka firmy Kapsch tuż po złożeniu zawiadomienia przez matkę 19-latka.

Zastrzeżenia strażaków

System poboru opłat na autostradzie A4 wprowadzono na początku czerwca, jednak dopiero 1 października zaczął obowiązywać ustalony po wielu dyskusjach plan ratowniczy dla tego odcinka trasy A4.

Najwięcej zastrzeżeń do tworzonego planu ratowniczego mieli opolscy strażacy, którzy nie zgodzili się na procedurę wjazdu, zgodnie z którą mieli pobierać bezpłatne bilety wjazdu. Ich zdaniem taka procedura mogłaby opóźniać dojazd do ofiar wypadków. Strażacy domagali się, by wozy strażackie wjeżdżały na A4 poprzez tzw. pas dla pojazdów uprzywilejowanych, czyli skrajny prawy pas na wjeździe.

Plan ratowniczy, który zaczął obowiązywać w październiku, właśnie taki wariant określa. Podaje też dwa inne warianty wjazdu na A4 służb ratowniczych: przez standardowe bramki z wykorzystaniem urządzeń viaAUTO otwierających szlaban automatycznie oraz przez standardowe bramki po pobraniu bezpłatnego biletu wjazdu.