Simon Mol jest umierający - mówi reporterce RMF FM Luiza Sałapa, rzeczniczka służby więziennej. Kameruńczyk, oskarżony o zakażenie kilkunastu kobiet wirusem HIV, został przewieziony z aresztu do warszawskiego szpitala. Sąd zdecydował o wypuszczeniu go na wolność ze względu na zły stan zdrowia. Prokuratura nie sprzeciwiła się tej decyzji.

Simon Mol przebywa w odizolowanym miejscu szpitala zakaźnego na warszawskiej Woli. Nie ma przy nim żadnej ochrony; ani policyjnej, ani więziennej. To dlatego, że sąd uchylił nakaz aresztowania, co oznacza, że Mol jest wolnym człowiekiem.

Mol od 18 sierpnia przebywał w szpitalu więziennym, od kilkunastu dni leżał pod kroplówką. Lekarz prowadzący postanowił, że trzeba go przewieźć do szpital specjalistycznego, bo placówka więzienna nie jest w stanie zapewnić mu już opieki. Mol umiera z godziny na godzinę. Nie wiem, czy przeżyje do jutra, czy może jeszcze jego organizm zawalczy i pożyje kilka dni - mówi naszej reporterce Luiza Sałapa:

Simon Mol nie może się samodzielnie poruszać, ma niewydolność wielonarządową, jest praktycznie nieprzytomny i nie ma z nim żadnego kontaktu.

Sąd wypuścił Kameruńczyka na podstawie lekarskiej diagnozy. Sąd otrzymał zaświadczenie lekarskie (…). Stwierdza się, że stan oskarżonego jest taki, że wymaga natychmiastowego przewiezienia do szpitala. Szpital zapewni mu właściwą diagnostykę i leczenie - mówi reporterowi RMF FM sędzia Wojciech Małek:

Sąd zatrzymał Molowi paszport i jest to jedyny środek zapobiegawczy zastosowany wobec Kameruńczyka.

Simonowi M. postawiono w sumie 13 zarzutów - 11 dotyczy zakażenia kobiet wirusem, jeden - narażenia kobiety na taką chorobę, a jeden - posiadania bez pozwolenia białej broni. Oskarżony przebywał w areszcie od zatrzymania w styczniu 2007 roku.

Sam Kameruńczyk po zatrzymaniu twierdził, że nie zdawał sobie sprawy, że jest chory i że w 1999 r. przechodził badania, które nie wykazały, iż jest nosicielem wirusa HIV. Z ustaleń policji wynika jednak, że o chorobie informowały go m.in. zakażone kobiety. Niektóre z nich mówiły, że działał z premedytacją i oskarżał je o rasizm, gdy chciały się zabezpieczać. Simon M. przedstawiał się jako uchodźca polityczny z Kamerunu, poeta, pisarz i dziennikarz. Przyjechał do Polski w 1999 r.