Jest "pośredni dowód" na to, że Simon Mol, podejrzany o zakażenie kobiet wirusem HIV, co najmniej liczył się z tym, że jest nosicielem - twierdzi prokuratura w Warszawie. Kameruńczyk od lat zamieszkały w Polsce nie przyznaje się do winy.

Prokuratura sprawdzi, czy Simon Mol sam nie zrobił sobie badań na obecność wirusa HIV. Chce mieć twardy dowód, że Kameruńczyk wiedział, iż jest nosicielem i świadomie zaraża kobiety. Dlatego też zwróci się do wszystkich ośrodków wykonujących takie badania z pytaniami, czy nie pojawił się u nich Simon Mol, czy nie robił badań, czy choćby nie zasięgał opinii na temat swojej choroby.

To byłyby dowód nie do zbicia - mówi prokurator Maciej Kujawski. Kluczowe znaczenie dla sprawy, że sprawca działał świadomie, będą miały dokumenty lekarskie. Może uda nam się dotrzeć do dokumentacji lekarskiej mówiącej, że Simon Mol poddał się np. badaniom na obecność wirusa HIV.

Jeśli jednak okaże się, że Simon Mol nie wykonał testu, wówczas prokuratura będzie musiała się oprzeć na poszlakach; na materiałach z ośrodka dla uchodźców, gdzie przez kilka miesięcy przebywał Mol. Tam bowiem miał przeprowadzane rutynowe badania krwi, po których lekarze sugerowali mu, że może mieć HIV.

Są także zaznania czterech kobiet wskazujące na celowe zarażanie. Niestety tylko czterech, bo mimo że na policję zgłosiło się kilkadziesiąt znajomych Mola, żadna nie chce zeznawać. A nowe zeznania mogłyby wzmocnić materiał dowodowy - być może pojawiłaby się informacja, że Mol jednym kobietom mówił o chorobie, innym nie.