Wanda Traczyk-Stawska – uczestniczka Powstania Warszawskiego i wieloletnia nauczycielka szkoły specjalnej – próbowała odwiedzić w Sejmie protestujących od 24 dni niepełnosprawnych i ich opiekunów. Nie została jednak wpuszczona na teren parlamentu przez Straż Marszałkowską z powodu nadzwyczajnych środków bezpieczeństwa stosowanych przez Kancelarię Sejmu. Sytuacja wywołała burzę wśród polityków i pracowników Centrum Informacyjnego Sejmu.

Andrzej Grzegrzółka z Centrum Informacyjnego Sejmu twierdzi, że wbrew wcześniejszym informacjom, kobieta otrzymała dziś zgodę na wejście do Sejmu. "Kancelaria Sejmu i Straż Marszałkowska wyraziła zgodę od razu, gdy poseł poinformował nas o tym. W momencie spotkania z mediami takiej informacji nie mieliśmy" - napisał.


Przypomnijmy Wanda Traczyk-Stawska do protestujących przyszła, by okazać im wsparcie. Podkreślała, że o szacunek i godność osób niepełnosprawnych walczyła podczas wojny. Nie tylko jestem nauczycielką, ale także powstańcem - mówiła.



W 1948 roku rozpoczęłam pracę z takimi dziećmi, kiedy były jeszcze bose, kiedy były zawszone - mówiła. Oni nie są upośledzeni umysłowo, tylko są uwięzieni w swoich ciałach. Do końca życia muszą być rehabilitowani, by utrzymać kondycje. Na to są pieniądze potrzebne - apelowała była łączniczka.

Funkcjonariusze próbowali jej powiedzieć, że szanują jej działalność, jednak mają polecenia, by nie wpuszczać każdego na teren Sejmu.

Wanda Traczyk-Skawska zapowiedziała, że zamierza wrócić pod parlament.  Chyba skrzyknę swoich kolegów - mówiła. Jestem z Szarych Szeregów, harcerka. Potrafiliśmy z Niemcami tak sprytnie walczyć, że pisaliśmy, co chcieliśmy na ich własnych miejscach postoju. Nie mam wyjścia, będziemy musieli napisać na Sejmie to, co powiedziała siostra Małgorzata Chmielewska. Że powinniśmy na kolanach te matki przepraszać i ze wszystkich sił wspierać - dodała.

Podkreśliła także, że utrzymanie osoby z niepełnosprawnością to koszt 6 tysięcy złotych. A oni chcą tylko 500 zł - powiedziała do funkcjonariusza.

Uczestniczka powstania czekała pod Sejmem pół godziny. Straż Marszałkowska nie pozwoliła jej nawet usiąść na ławce przy biurze przepustek. Powstańczyni przekazała protestującym kwiaty.

(az)