FBI było dumne z tajnego tunelu pod rosyjską ambasadą w Waszyngtonie - i to do tego stopnia, że wysokim rangą przedstawicielom amerykańskiej administracji proponowało wycieczki po nim. Istnienie tunelu wykopanego w celach podsłuchowych w ostatnich latach Zimnej Wojny, amerykańskie media ujawniły na początku miesiąca.

Dzisiaj "The Washinton Post" przytacza wypowiedzi dwóch urzędników, którym oferowano wycieczki po tunelu. Jeden odmówił, tłumacząc się klaustrofobią. Drugi przyznał, że był w nim, jednak nie chciał go opisywać. Zgodnie z informacjami o tunelu, które pojawiły się w amerykańskiej prasie, plany dotyczące jego wykopania zdradził Rosjanom aresztowany niedawno ich agent, pracownik FBI Robert Hanssen. Niewykluczone więc, że Moskwa wiedziała o wszystkim. Budowa w latach 80. tunelu, który miały pod wspólną pieczą FBI (Federalne Biuro Śledcze) i NSA (Narodowa Agencja Bezpieczeństwa), stanowiła - jak wskazywali przedstawiciele wywiadu USA - część programu podsłuchu personelu najpierw radzieckiej, a później rosyjskiej ambasady. Robert Philip Hanssen, który został aresztowany 20 lutego pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Moskwy, miał - zdaniem swego byłego szefa z FBI - dostęp "do wszystkiego" i był jedną z niewielu osób w kontrwywiadzie, która "wiedziała wszystko".

Rosja jest oburzona

Rosyjskie władze z oburzeniem zareagowały na wiadomość, że pod budynkiem radzieckiej, a obecnie rosyjskiej ambasady w Waszyngtonie amerykańskie służby specjalne przekopały tunel, w którym zainstalowano urządzenia podsłuchowe. Obrońca Hanssena Plato Caczeris twierdził jednak, że prasowe doniesienia opierają się jedynie na spekulacjach. "Powinniście być nieco bardziej sceptyczni wobec tych rewelacji. Nikt o tym wcześniej nie słyszał - to dlaczego teraz się to ujawnia?" - pytał Caczeris. Władze amerykańskie nigdy nie ujawniły istnienia operacji "Tunel". Kilkaset milionów dolarów wydanych na jego budowę to może być jedna z poważniejszych strat materialnych wynikających z działalności Hanssena. Wszystko na to wskazuje, że tunel, który miał być jedną z najściślej strzeżonych tajemnic wywiadu, tajny był tylko w USA, Rosjanie wiedzieli o jego istnieniu. Amerykański wiceprezydent Dick Cheney, pytany przez telewizję CBS o tunel, nie potrafił odpowiedzieć, czy amerykańskie służby wywiadowcze rzeczywiście go wykopały. Zbudowano go w Waszyngtonie, kiedy powstawał tam kompleks budynków ambasady Rosji. Sprawiał problemy od samego początku, podczas budowy i podczas eksploatacji ciągle był zalewany wodą. Do podsłuchu używano aparatury, której dane do dzisiaj są tajne. Wiadomo, że stosowano techniki laserowe, ale naprawdę trudno powiedzieć jakie. Amerykanie zorientowali się, że coś nie gra, gdy podsłuch nie przynosił dokładnie żadnych istotnych informacji. W latach ’80 obie strony głośno oskarżały się o usiłowanie założenia podsłuchów w nowych ambasadach. Nigdy jednak Rosjanie nie przyznali się, że wiedzą o tunelu. Nie wiadomo również, czy to Hanssen dostarczył im informacji o tunelu, ale wydaje się to wysoce prawdopodobne. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że na początku lat ’80 KGB dosłownie naszpikowało urządzeniami podsłuchowymi budującą się wtedy ambasady amerykańskiej w Moskwie. Rzeczniczka rosyjskiego kontrwywiadu, Tatiana Samolis oświadczyła, że nie byłaby zdziwiona gdyby tunel rzeczywiście powstał. Znane są skłonności amerykańskich służb specjalnych do kopania tego typu konstrukcji. W latach 50. Waszyngton chciał wybudować tunel z Berlina Zachodniego do wschodniej części miasta, by w ten sposób śledzić poczynania Rosjan - dodała Tatiana Samolis.

foto EPA

09:45