Dwunastogodzinny strajk rozpoczęli pracownicy Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Koninie. Domagają się 600 zł podwyżki. To już trzeci protest w tym tygodniu.

Przez 12 godzin - od godz. 7 do godz. 19 - personel szpitala w Koninie, z wyjątkiem lekarzy, nie będzie pomagać pacjentom. Na opiekę mogą liczyć tam tylko chorzy z zagrożeniem życia. Już ponad sto osób ma przesunięte planowe zabiegi i operacje. Będzie je można przeprowadzić dopiero po zakończeniu strajku, ale tego końca nie widać. Co więcej - od poniedziałku strajk ma być już ciągły.

Pracownicy, m.in. pielęgniarki, powołują się na zbyt wysokie - ich zdaniem - kontrakty lekarskie i domagają się ich renegocjacji. Zapowiedzieli, że jeśli nie dojdzie do porozumienia, strajk będzie kontynuowany w najbliższy poniedziałek już przez całą dobę. Od 29 lutego rozpoczniemy strajk ciągły i głodowy - zapowiedziała szefowa Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Marzena Kamińska. Rzecznik prasowy szpitala Leszek Czajor poinformował, że "z powodu trudnej sytuacji finansowej, szpital nie jest w stanie spełnić oczekiwań protestujących".

Sprawą podwyżek i strajku zajęła się dwa dni temu Społeczna Rada Szpitala. W obecnej sytuacji finansowej szpital ma niewielkie możliwości, by spełnić żądania związkowców - powiedział jej przewodniczący Rafał Żelanowski. Rada zaproponowała pielęgniarkom przejście na kontrakty, ale nie przyjęły one takiego rozwiązania.

W konińskim szpitalu działa 24 oddziałów z 849 łóżkami. Na ten rok placówka podpisała kontrakt w wysokości ponad 122 milionów złotych. W porównaniu z 2011 r. jest on wyższy o 6,2 miliona złotych. Miesięcznie w szpitalu odbywa się 800-900 planowych operacji i zabiegów.