4 osoby zostały zatrzymane w związku z pożarem chemikaliów, który wybuchł wczoraj w okolicach Polkowic na Dolnym Śląsku. Wśród zatrzymanych jest właściciel spółki prowadzącej nielegalne składowisko. Prokuratura prowadzi śledztwo zarówno w sprawie spowodowania pożaru, jak i gromadzenia niebezpiecznych materiałów bez wymaganej zgody.

Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Legnicy prok. Lidia Tkaczyszyn poinformowała, że już wczoraj zatrzymano cztery osoby związane ze spółką, która nielegalnie gromadziła niebezpieczne materiały na składowisku w pobliżu Jakubowa.

W tym gronie jest Janusz G. właściciel spółki i terenu. Trwają czynności z zatrzymanymi, więc nie chcę mówić o szczegółach. Śledztwo dotyczy zarówno spowodowania pożaru, jak i spowodowania zagrożenia życia i zdrowia poprzez nielegalne gromadzenia materiałów niebezpiecznych bez wymaganej zgody. Spółka nie wykonała decyzji administracyjnej wydanej przez starostę polkowickiego o usunięciu tych materiałów - powiedziała rzecznik.

Dodała, że na razie nie jest jeszcze możliwe, by prokurator z biegłymi z zakresu pożarnictwa przeprowadzili wizję lokalną na miejscu pożaru składowiska. Śledztwo prowadzone jest w sprawie, a nie przeciwko Januszowi G.

Rzecznik poinformowała, że od ubiegłego roku Prokuratura Okręgowa prowadzi natomiast inne śledztwo, w którym Janusz G. ma status podejrzanego i usłyszał zarzuty. Chodzi o nielegalne gromadzenie materiałów na składowiskach w Głogowie, w gminie Radwanice oraz w gminie Jerzmanowa.

Z ustaleń wynika, że już od czerwca 2016 roku były gromadzone tam materiały wbrew przepisom ustawy o składowaniu odpadów. Obecnie czekamy na opinię biegłego z zakresu ochrony środowiska. W tej sprawie jako podejrzany pojawia się też syn Janusza G. Jarosław G. - powiedziała prokurator.

Podkreśliła, że mimo prowadzonego śledztwa prokuratura nie była władna, by nakazać usunięcie nielegalnie zgromadzonych materiałów. Zgodnie z prawem mógł to w trybie administracyjnym zrobić wójt i to zrobił. A następnie ukarał spółkę grzywną - powiedziała rzecznik.

Trwa dogaszanie pożaru nielegalnego składowiska. Na miejscu pracuje jeszcze około 30 zastępów straży pożarnej.

Mamy pożar pod kontrolą, jednak cały czas trwa dogaszanie. Na miejscu niebawem będzie już sprzęt ciężki, który przeczuci to, co uległo spaleniu, ponieważ musimy się dostać do warstw głęboko przykrytych. Jesteśmy przygotowani, że dogaszanie potrwa jeszcze kilka, a nawet kilkanaście godzin - poinformował rzecznik dolnośląskiej straży pożarnej Daniel Mucha. Jak dodał, na miejscu pracuje też zastęp chemiczny, który stale monitoruje jakość powietrza.



Rzecznik powiedział też, że nie ma doniesień o osobach poszkodowanych. Akcja rozpoczęła się wczoraj przed godziną 14. Pożar wybuchł na składowisku niebezpiecznych substancji. Ogień rozprzestrzenił się także na pobliski las. Początkowo planowano także ewakuację mieszkańców pobliskiej wsi Jakubów, jednak ostatecznie sytuacja została opanowana i nie było potrzeby, by mieszkańcy musieli opuścić domy.

Z powodu niebezpieczeństwa wyprowadzono natomiast górników ze znajdujący się w okolicy pożaru szybu św. Jakuba.

Na nielegalnym składowisku znajdowały się m.in. beczki z farbami, rozpuszczalnikami, olejami i nieznanymi środkami chemicznymi.


 (mpw)